Jerzy Buzek: Europa potrzebuje amerykańskiego gazu

Mamy ze Stanami Zjednoczonymi wspólne interesy i powinniśmy je utrzymywać – przekonuje były premier Jerzy Buzek.

Aktualizacja: 05.07.2017 06:08 Publikacja: 04.07.2017 19:54

Jerzy Buzek: Europa potrzebuje amerykańskiego gazu

Foto: Fotorzepa

Rz: Prezydent USA przyjeżdża właśnie do Polski. Strona amerykańska zapowiada, że jednym z głównych tematów będzie energia. Czego by pan oczekiwał od Donalda Trumpa?

Jerzy Buzek, przewodniczący komisji przemysłu, badań naukowych i energii PE: Chciałbym, żeby potwierdził rozpoczęty jeszcze przez administrację Obamy kurs na pełną liberalizację eksportu ropy i gazu. Staramy się o to w Parlamencie Europejskim od dwóch lat. Dokładnie wtedy zorganizowałem w Brukseli pierwszy unijno-amerykański stół gazowy, w którym z naszej strony zaangażowana była skupiona wokół spółki Lotos grupa zakupowa z Europy Środkowo-Wschodniej oraz wiceprzewodniczący KE Maroš Šefčovič, a ze strony amerykańskiej LNG Alliance – zrzeszenie amerykańskich producentów gazu skroplonego i szef komisji energii Kongresu Fred Upton. Tłumaczyłem Amerykanom w 2015 roku – tu, w Brukseli, i pół roku później w Waszyngtonie, że im się to też opłaca. Ceny były wtedy tak niskie w USA, że ich biznes energetyczny tracił podstawy działania, eksport był dla nich ratunkiem. Administracja Obamy obiecała, że licencje eksportowe, których wydawanie zajmowało nawet pół roku, będą wydawane w miesiąc. I to rzeczywiście się już dzieje, łatwo dostać licencję.

Czy Europa już z tego korzysta?

Pierwszym beneficjentem LNG z USA była Hiszpania, bo najpierw statki popłynęły do tego kraju – my jeszcze wtedy nie mieliśmy otwartego portu w Świnoujściu. Ale korzysta też Litwa, niebawem będzie Chorwacja, a więc mówimy o korytarzu Północ–Południe. Amerykanie mówili mi wtedy, że to jest dla nich także projekt geopolityczny, dania oddechu Europie, która przecież dwie trzecie gazu importuje. Chodzi o to, żeby ten płynny gaz amerykański był konkurencyjny wobec przesyłanego rurociągami gazu rosyjskiego.

Gaz dopłynie do Europy, ale potrzebna jest infrastruktura, żeby go dalej przesyłać. Czy Amerykanie też powinni w nią inwestować?

Już dwa lata temu deklarowali, że są gotowi inwestować w lekki terminal w Gdańsku i w terminal chorwacki. Amerykańskim koncernom bardzo zależało na eksporcie. W ropie się otworzyli zupełnie, ale z gazem mieli wątpliwości. Skrócenie procedury wydawania pozwoleń do miesiąca jest wyraźnym postępem, choć nie jest to oczywiście pełna liberalizacja. Bo administracja obawiała się jednak, że jak ruszy eksport, wyższe ceny energii w USA zahamują wzrost gospodarczy. Ale oczywiście uznawali, że to też jest projekt geopolityczny.

Czy docelowo LNG amerykański i innych kierunków powinien zastąpić w Europie rosyjski gaz płynący rurociągami?

Powinien być w pełni konkurencyjny i wtedy wpłynie na ceny rosyjskiego gazu. To jest nowa era w Europie, zaczynamy importować gaz z zachodu. Wcześniej on płynął tylko ze wschodu, z północy lub z południa. Jak będzie więcej kierunków dostaw, to powstrzyma to Rosjan od windowania cen i wytrąci im z ręki tę potężną broń polityczną, jaką jest możliwość zakręcenia kurka z gazem. Dla Polski zwłaszcza, choć i dla całej Unii jest to sprawa kluczowa, gdyby nawet trzeba było przejściowo zapłacić za gaz nieco więcej. Bezpieczeństwo kosztuje. Dlatego w 2001 roku wynegocjowaliśmy w pełni rurociąg gazowy łączący Polskę przez Bałtyk z Norwegią i Danią. Szkoda, że nasi następcy od tego projektu odstąpili. I dobrze, że obecnie do niego się wraca.

A co z infrastrukturą?

W momencie gdy mamy terminale, a w Europie Zachodniej jest ich już naprawdę sporo i są wykorzystywane nie więcej niż w połowie, jesteśmy na taki szantaż odporni. Proszę pamiętać, że na gaz nigdy nie było rynku, był tylko rynek ropy. To przecież dlatego przez lata cena gazu była sztywno powiązana z ceną ropy, bo nie było rynkowych mechanizmów jej ustalania. Dziś, dzięki Amerykanom i ich rewolucji łupkowej, powstał światowy rynek gazu. Skoro LNG może dopłynąć do każdego portu, wystarczy, żeby był terminal, to nie jesteśmy uzależnieni od sztywnych połączeń rurociągami ze wschodem.

Nie chodzi więc o wyparcie Rosjan z rynku, ale o to, żeby w obliczu prawdziwej rynkowej konkurencji zmienili swoją politykę?

Robimy to po to, żeby Europa była bezpieczna. Ponieważ nasza część Europy jest najmniej bezpieczna, stąd w relacjach z Amerykanami była grupa zakupowa z naszego regionu pod wodzą Lotosu. Ale od początku jasne było, że Amerykanie muszą nam zaoferować ceny konkurencyjne wobec Rosji. Przypłynął już pierwszy zbiornikowiec z gazem płynnym do Świnoujścia. Mam nadzieję, że na tym nie koniec, bo Amerykanie mają już ogromną infrastrukturę do skraplania gazu na wschodnim wybrzeżu, im także na takim zależy. Oczekuję, że prezydent Trump podtrzyma ten kierunek liberalizacji eksportu gazu.

Amerykański Senat chce nałożenia sankcji na firmy uczestniczące w projekcie Nord Stream 2. Czy należy ekspansję Rosji powstrzymywać takimi właśnie administracyjnymi metodami?

Konkurencja jest wpisana w wolny rynek. Ale w ten wolny rynek wpisane są też wartości. Europejskie koncerny mają swoje powinności wobec społeczeństwa. Nie mówimy więc tylko o akcjach charytatywnych, ale o wspólnej odpowiedzialności za społeczność UE. A w interesie społeczności jest też przyjęta przez wszystkie kraje koncepcja Unii Energetycznej. A tu powstaje projekt, który jej zagraża, który na dodatek jest wątpliwy z komercyjnego punktu widzenia i może być raczej uzasadniony politycznie. Nie prowadzi do dywersyfikacji źródeł i kierunków dostaw, powoduje wręcz jeszcze większe uzależnienie od jednego dostawcy, zagraża naszemu sojusznikowi, czyli Ukrainie, nie ma wielkiego sensu komercyjnego. Biznes musi brać odpowiedzialność za te skutki. Rozumiem więc propozycje sankcji ze strony amerykańskiej. Ale nie chcę się wypowiadać, czy powinni je wprowadzać, czy nie. To jest sprawa odpowiedzialności USA, Kongres tego nie przegłosował, prezydent tego jeszcze nie zatwierdził.

Rz: Prezydent USA przyjeżdża właśnie do Polski. Strona amerykańska zapowiada, że jednym z głównych tematów będzie energia. Czego by pan oczekiwał od Donalda Trumpa?

Jerzy Buzek, przewodniczący komisji przemysłu, badań naukowych i energii PE: Chciałbym, żeby potwierdził rozpoczęty jeszcze przez administrację Obamy kurs na pełną liberalizację eksportu ropy i gazu. Staramy się o to w Parlamencie Europejskim od dwóch lat. Dokładnie wtedy zorganizowałem w Brukseli pierwszy unijno-amerykański stół gazowy, w którym z naszej strony zaangażowana była skupiona wokół spółki Lotos grupa zakupowa z Europy Środkowo-Wschodniej oraz wiceprzewodniczący KE Maroš Šefčovič, a ze strony amerykańskiej LNG Alliance – zrzeszenie amerykańskich producentów gazu skroplonego i szef komisji energii Kongresu Fred Upton. Tłumaczyłem Amerykanom w 2015 roku – tu, w Brukseli, i pół roku później w Waszyngtonie, że im się to też opłaca. Ceny były wtedy tak niskie w USA, że ich biznes energetyczny tracił podstawy działania, eksport był dla nich ratunkiem. Administracja Obamy obiecała, że licencje eksportowe, których wydawanie zajmowało nawet pół roku, będą wydawane w miesiąc. I to rzeczywiście się już dzieje, łatwo dostać licencję.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Energetyka
Energetyka trafia w ręce PSL, zaś były prezes URE może doradzać premierowi
Energetyka
Przyszły rząd odkrywa karty w energetyce
Energetyka
Dziennikarz „Rzeczpospolitej” i „Parkietu” najlepszym dziennikarzem w branży energetycznej
Energetyka
Niemieckie domy czeka rewolucja. Rząd w Berlinie decyduje się na radykalny zakaz
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Energetyka
Famur o próbie wrogiego przejęcia: Rosyjska firma skazana na straty, kazachska nie