- Niestety później drożej kupujemy, ale też korzystamy z sieci, więc jest to całkiem sprawiedliwe. Każdy chciałby dostać, zarobić i korzystać, ale jednak sieć jest potrzebna. Sieć jest gwarantem, że będziemy mieli prąd kiedy nie ma światła dziennego – tłumaczyła gość.
Największe przesyły do sieci są z kilkudziesięciu tysięcy zakładów. - Pojedynczy klient to taka przeszkadzajka. Ale energetyka to nie tylko wielki biznes, ale rodzaj serwisu państwa dla obywatela, stąd powinien być tu dialog - oceniła Geniusz-Siuchnińska.
Podkreśliła, że energetyka wie, iż nie ma odwrotu od OZE. - Nie tylko dlatego, że są unijne wymogi, że trzeba, ale nawet pomijając, że węgiel się kończy, taki jest w tej chwili trend. Tak robi cały świat i im bardziej zostaniemy z tyłu, tym trudniej będzie nadgonić. Przez ostatnie lata energetyka w Polsce bardzo się interesowała i chciała uczestniczyć w rozwoju inteligentnych sieci i energetyki rozproszonej. Później to stanęło. Nowelizacja ustawy to pierwszy dobry sygnał, że jednak może się to wydarzy. Zainteresowanie fotowoltaiką jest ogromne – tłumaczyła Geniusz-Siuchnińska.
- Ludzie i przedsiębiorstwa zaczynają decydować. Postanowili wykorzystać dachy do tego, aby one zarabiały – dodała.
Gość przypomniała, że dzisiaj cena zestawu fotowoltaicznego to 16-20 tys. zł. - Wydaje się dużo, ale jest to znacząco mniej niż kiedyś. Te pieniądze są osiągalne. Jest coraz więcej kredytów, które pozwalają rozłożyć ten koszt. Już dziś zestaw zwraca się po 8 latach, a rachunek za energię spada nam natychmiast – mówiła.
50 proc. zainteresowanych mieszka na wsi i poza miastami.