W czerwcu krajowa produkcja energii elektrycznej wyniosła 11 TWh (terawatogodzin) i była o 11 proc. niższa niż przed rokiem – podały Polskie Sieci Elektroenergetyczne. To nawet nieco mniej niż w maju, choć przecież ruszył proces odmrażania polskiej gospodarki i luzowania obostrzeń, jakie wprowadzono na skutek pandemii koronawirusa. – Liczyliśmy, że zapotrzebowanie na energię będzie się bardziej stabilizować, ale ostateczne dane PSE nie są najlepsze – tak sytuację skomentowali analitycy DM BDM.
Czytaj także:Kopalnie stoją, ale węgla nie zabraknie
Rekordowy okazał się natomiast import netto energii, który wyniósł w czerwcu 1,49 TWh. W sumie krajowe zapotrzebowanie na energię skurczyło się w tym czasie o 7 proc. i wyniosło 12,5 TWh. To poziom porównywalny z tym, jaki obserwowaliśmy w maju tego roku (12,46 TWh).
Mniej węgla
Najbardziej moce przykręciły elektrownie węglowe. Czerwiec okazał się kolejnym miesiącem, kiedy produkcja energii z węgla kamiennego spada rok do roku o ponad 20 proc., do 5 TWh. Nieco mniej spadła produkcja z węgla brunatnego – o 6 proc., do 3,3 TWh. Ostatnie miesiące bardziej więc sprzyjają tym spółkom energetycznym, które korzystają z węgla brunatnego – Polskiej Grupie Energetycznej i Zespołowi Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (ZE PAK).
Węgiel z systemu wypychany jest nie tylko przez rosnący import energii z zagranicy, ale też przez krajowe elektrownie gazowe i odnawialne źródła energii. W czerwcu z gazu wytworzono 0,86 TWh energii elektrycznej, czyli o 12 proc. więcej niż przed rokiem. To paliwo, którego znaczenie w polskim miksie energetycznym będzie wyraźnie rosło w kolejnych latach.