Inwestorzy, którzy powierzyli pieniądze firmom private equity zarobili średnio rocznie 15,3 proc. w ciągu 10 lat do końca czerwca 2019 r. obliczyli Josh Lerner, profesor ekonomista z Harvardu i firma konsultingowa Bain & Co. Gdyby zainwestowali te pieniądze w akcje spółek z indeksu S&P 500, to mieliby 15,5 proc. rocznego zysku.

Raport ten przygotowano na zaczynającą się w tym tygodniu w Berlinie doroczna globalna konferencję firm private equity, z udziałem tuzów tego rynku takich jak Blackstone i Apollo.

Wśród przyczyn pogorszenia rentowności wymienia się wyjątkowe powodzenie tego segmentu po kryzysie finansowym. Masowo wpłacały dużo pieniędzy do PE fundusze emerytalne, towarzystwa ubezpieczeniowe i inni dysponujący gotówką inwestorzy. Taki napływ środków podniósł oczywiście ich zarobki z tytułu opłat pobieranych za zarządzanie, ale zaostrzył też konkurencję na rynku i spowodował, że niektórym prezesom zdarzało się przepłacić za nabywane firmy.

Uczestnicy berlińskiej konferencji będą mieli nad czym zastanawiać się, bo firmy PE w grudniu miały w skali globalnej 2,5 bln USD pieniędzy już pozyskanych, a jeszcze nie zainwestowanych.