Minister edukacji Anna Zalewska potwierdziła powołanie zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty, rozporządzenie w tej sprawie ma podpisać w poniedziałek. Ale związkowcy z ZNP boją się, że żaden zespół nie pomoże: likwidacja gimnazjów musi spowodować zwolnienia. Dowody? Ustawa budżetowa na rok 2017.
W czwartek na Zamku Królewskim w Warszawie świętowano wybór nauczyciela roku. Jak na ironię nagrodę otrzymała Joanna Urbańska, nauczycielka biologii, chemii i fizyki w... Gimnazjum im. Jana Pawła II w Susku.
Według danych MEN w poprzednim roku szkolnym we wszystkich typach szkół pracowało ok. 680 tys. nauczycieli. Wśród nich 490 tys. to nauczyciele pracujący bezpośrednio z dziećmi. Są to wyliczenia dotyczące etatów, a nie osób, bo wielu pedagogów pracuje jednocześnie w dwóch typach szkół.
Rząd zapisał w projekcie budżetu na rok 2017 wzrost wynagrodzeń nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego o 1,3 proc. Pensje mają wzrosnąć od 1 stycznia 2017 r. – w zależności od stopnia awansu o 35–63 zł.
– Problem polega na tym – tłumaczy Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka ZNP – że mimo zapowiedzianej podwyżki wypłacana samorządom subwencja oświatowa praktycznie się nie zmieni i wyniesie 41 mld 491 mln zł (to o 5 mln złotych mniej niż w 2016 r.). Tymczasem to właśnie z subwencji oświatowej pochodzą pieniądze na nauczycielskie wynagrodzenia. Gdyby więc pensje miały wzrosnąć o 1,3 proc., to subwencja powinna być wyższa o ok. 540 mln zł.