Wzrost pensji minimalnej w 2020 r. do 2600 zł oraz zapowiedź jej systematycznego, znacznego wzrostu w kolejnych latach wywołały niezadowolenie nauczycielskich związków zawodowych. Nawet przychylna rządowi NSZZ Solidarność pracowników oświaty zaapelowała do ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego o 15 proc. podwyżki od stycznia 2020 r.
„Według wspólnych uzgodnień z rządem nowy system wynagradzania miał być dopracowany do 2020 r. Jak widać jednak, tempo negocjacji z przedstawicielami rządu RP nie gwarantuje wprowadzania nowego systemu od stycznia 2020 r." – napisali związkowcy w liście do ministra.
Styczeń bez podwyżek
Dlatego też członkowie nauczycielskich związków rozpoczynają batalie o wyższe pensje. – W związku z niezrealizowaniem punktu porozumienia z 7 kwietnia 2019 r. dotyczącego nowego systemu wynagradzania nauczycieli wracamy do pierwotnych żądań podwyżek od stycznia przyszłego roku – mówi Ryszard Proksa, szef nauczycielskiej „S".
Związkowców oburzył fakt, że po podwyżkach najniższej krajowej zarobią tyle co pracownik niewykwalifikowany (wynagradzani poniżej minimalnej otrzymają dodatek). Od września 2019 r. pensja nauczyciela stażysty z dyplomem magistra i przygotowaniem pedagogicznym wynosi 2782 zł. Z kolei osoby z licencjatem (lub dyplomem inżyniera) bez przygotowania pedagogicznego otrzymują 2450 zł. To stawki po wywalczonej niedawno podwyżce o 9,6 proc.
Problem w tym, że w ostatnim wzroście wynagrodzeń zawarta jest także 5-proc. podwyżka, która pierwotnie miała być wypłacana w styczniu przyszłego roku. Kolejnej w styczniu nie będzie.