W tym roku do matury przystąpiło 260 tys. absolwentów szkół średnich. Egzamin pozytywnie zakończył się dla 74 proc. z nich. Dla porównania w ubiegłym roku maturę zdało 80,5 proc. przystępujących.
Rewelacji nie było także podczas egzaminów na zakończenie szkoły podstawowej. Jak podała Centralna Komisja Egzaminacyjna, średni wynik z języka polskiego to 59 proc., a z matematyki 46 proc. W ubiegłym roku było to 63 proc. z języka polskiego i 45 proc. z matematyki.
Minister edukacji Dariusz Piontkowski, komentując wyniki maturalne, powiedział, że być może są one słabe z uwagi na ubiegłoroczny strajk nauczycieli. Nie zwrócił natomiast uwagi na to, że matury odbywały się w szczególnych warunkach – od marca nauka z powodu koronawirusa odbywała się zdalnie. A egzaminy przesunięte zostały na czerwiec.
Szef resortu edukacji uznał, że późniejszy termin egzaminu ósmoklasisty się sprawdził i od 2021 r. będzie się on odbywał pod koniec maja, a nie jak dotąd w kwietniu. To mądre rozwiązanie, bo od dawna nauczyciele zwracali uwagę na to, że muszą pędzić z realizacją podstawy programowej, by zdążyć przed egzaminami.
Trudno jednak mówić o tym, że w tym roku absolwenci zarówno szkół podstawowych, jak i średnich mieli więcej czasu na naukę. To dlatego, że jej praktycznie nie było. Szkoły dostały dwa dni na to, by przestawić się na edukację zdalną. I choć to zrobiły, nie były to lekcje online. W większości placówek były to wyłącznie zadania do wykonania przesyłane uczniom za pośrednictwem dziennika elektronicznego. A uczniowie starali się zrozumieć to, co zostało zapisane w dość bogatej podstawie programowej przy pomocy rodziny i youtuberów. Choć oczywiście byli też nauczyciele, którzy starali się dotrzeć do uczniów, wykorzystując do tego nowoczesne technologie. To była jednak mniejszość.