Sławomir Broniarz: Trzy lata toczą się rozmowy w sprawie oświaty

Stanowisko związków zawodowych było nadmiernie koncyliacyjne. Zeszliśmy z 1000 zł dla każdego pracownika do 30 proc. dla nauczycieli – twierdzi Sławomir Broniarz, szef ZNP.

Publikacja: 08.04.2019 19:07

Sławomir Broniarz: Trzy lata toczą się rozmowy w sprawie oświaty

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński

W poniedziałek rozpoczął się strajk nauczycielski. Co z uczniami?

W tych szkołach i przedszkolach, gdzie większość opowiedziała się za strajkiem, nie ma dzieci, jeżeli przychodzą, to obowiązek opieki spoczywa na dyrektorze szkoły lub na tych nauczycielach, którzy nie podjęli akcji strajkowej. Dyrektorzy szkół wspólnie z organami prowadzącymi ustalili, że jeśli nie ma nauczycieli, którzy zajęliby się tymi dziećmi, to lepiej, żeby zostały one w domu, niż miałyby się błąkać po pustej szkole.

To jest problem dla rodziców, którzy nie mają gdzie wysłać dzieci, gdy chodzą do pracy.

Zdajemy sobie z tego sprawę i z dokuczliwości tego protestu, tyle tylko, że o tym wydarzeniu ZNP informował przed 35 dniami, więc wcale nie musiało do niego dojść, ale strona rządowa nie wykonała przez trzy tygodnie żadnego ruchu, gestu, aby nie doszło do strajku.

Czytaj także: Uczniowie musieli pójść do pracy  

A na ile ZNP okazał elastyczność?

Między pierwotnym żądaniem 1000 zł a tym, które w tej chwili leży na stole, jest różnica ponad 10 mld zł – według MEN. Nasze żądanie, które mówiło o 1000 zł dla każdego nauczyciela i pracownika oświaty, według MEN miało kosztować budżet państwa ponad 17 mld zł. Obecne wyliczenia tego ostatniego pakietu, gdzie mówimy, że chcemy podwyższać płace o 30 proc., 15 od stycznia i 15 od września, to – według resortu edukacji – 7 mld zł. Pracodawcy zaoferowali 2 mld zł z Funduszu Pracy, czyli ta kwota jest jeszcze mniejsza.

Strona rządowa zaproponowała podwyżki, tylko rozłożone w czasie. Dlaczego się na to nie zgadzacie?

Na tę wersje propozycji rządowej nie zgodziły się wszystkie związki zawodowe, także Solidarność. Po pierwsze dlatego, że strona rządowa mówi o roku 2023–2024, a problem jest tu i teraz, a nie za cztery lata. Po drugie, wersja strony rządowej została przedstawiona tylko po to, by związki in gremio ją odrzuciły, aby strona rządowa mogła pokazać opinii publicznej, że przecież oferujemy nauczycielom średnie wynagrodzenie na poziomie 8 tys. zł i oni to odrzucają. Nikt nie neguje potrzeby zmiany i modyfikacji systemu wynagradzania nauczycieli, ale pożar mamy dzisiaj. Ten skomplikowany model wynagradzania nauczycieli ma już 19 lat i od trzech lat MEN,próbuje cokolwiek w tej materii zrobić, z mizernym skutkiem. Trzy lata toczą się rozmowy w ramach zespołu do spraw statusu zawodowego pracowników oświaty, kieruje nimi Anna Zalewska. Do dzisiaj nic z tych rozmów nie wynika.

Co podpisała Solidarność oświatowa, bo Beata Szydło mówi, że osiągnięto sukces, podpisując porozumienie z Solidarnością?

Dobre pytanie, nie wiemy, co podpisała Solidarność, ponieważ nikt z nas tego dokumentu nie widział, to było porozumienie między rządem a Solidarnością i nie mieli obowiązku udostępniać go nam. Z informacji medialnych wiemy, że jest to powtórzenie tego, co rząd zaproponował 25 marca i na co Solidarność się zgodziła, ale co znane było z medialnych przekazów jeszcze na początku marca. Wtedy Ryszard Proksa udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że jeżeli rząd dołoży kolejną piątkę, czyli kolejne 5 proc., to Solidarność się na to zgodzi.

Sugeruje pan, że Solidarność już wcześniej była umówiona z rządem?

Nie sugeruję, tylko stwierdzam zwykły fakt.

A nie jest tak, że jest pan umówiony z opozycją i to, co teraz robi ZNP, jest politycznym działaniem?

To jest taka łatka, która jest nam przypinana, która służy zdyskredytowaniu mnie.

Występował pan na Radzie Krajowej PO, spotyka się z KOD, PSL, Nowoczesną...

Spotykałem się również z panią Beatą Szydło kilka lat temu, z panem prezesem Kaczyńskim. Jeżeli pan prezes Kaczyński dopuściłby mnie przed swoje oblicze czy na konwencję PiS i pozwolił mówić o edukacji, to bardzo chętnie bym z tego skorzystał.

Chciałby się pan spotkać z prezesem Kaczyńskim?

W interesie nauczycieli, jeżeli byśmy wyciągnęli z tej rozmowy wspólne wnioski, gdyby to mogło się udać, to bardzo zależałoby nam na tym spotkaniu. Związek nie ma swoich przedstawicieli w Sejmie, więc spotkania z politykami PO, PSL, Nowoczesnej czy Kukiza związane są przede wszystkim z faktem, że idąc do Sejmu z jakimkolwiek pomysłem, muszę mieć chociaż jednego posła, który zechce ten pomysł przejąć i prezentować jako stanowisko, choćby swoje. To jest istotny problem natury proceduralnej, więc proszę się nie dziwić, że rozmawiamy z każdym, kto jest w stanie nasze stanowisko zaprezentować w Sejmie.

A pan będzie chciał kandydować w najbliższych wyborach parlamentarnych lub ktoś z władz ZNP?

Nie interesuje to ani mnie, ani nikogo z szerokiego kręgu Zarządu Głównego, nie znam takich osób, które dziś deklarowałyby gotowość kandydowania w nadchodzących wyborach parlamentarnych.

Beata Szydło była osobą przygotowaną do negocjacji i miała wiedzę. Ale to Anna Zalewska chyba powinna negocjować, a została schowana na dalszy plan.

Beata Szydło była w bardzo trudnej roli z punktu widzenia temperatury tego dyskursu, jak i faktu, że nikt jej nie pomagał, bo pan premier Gowin zawsze te 12 godzin wcześniej mówił „nie damy, nie wolno ustąpić, nie ustąpimy związkom zawodowym, budżetu na to nie stać" i w takiej sytuacji musiała się poruszać pani premier Beata Szydło. Dawała sobie radę, występowała z takimi apelami do nauczycieli o zrozumienie, tyle tylko, że z tych apeli nie wynikał żaden pożytek dla załatwienia tego problemu, z którym 600 tysięcy nauczycieli, przystąpiło do strajku.

Ale nie wszyscy, oświatowa Solidarność nie przystąpiła do strajku.

Dla mnie postawa kierownictwa Solidarności nie jest przedmiotem zainteresowania, to jest ich suwerenna decyzja, dla mnie najważniejsze jest to, co otrzymałem w esemesie, że np. Solidarność wielkopolska wspólnie z ZNP strajkuje. Płace nauczycieli nie mają żadnych barw związkowych ani politycznych, nasza sytuacja nie powinna być przedmiotem jakiegokolwiek sporu. Forum związków zawodowych, które wspólnie z nami bierze w tym udział ma krańcowo różną opinię w sprawie reformy Anny Zalewskiej, likwidacji gimnazjów, ale kwestia płacowa nas połączyła.

Ile potrwa strajk?

To jest strajk bezterminowy, decyzję o tym jak długo potrwa strajk będą podejmowały te ogniwa ZNP, które bezpośrednio realizują to, czyli zakładowe organizacje związkowe. My wchodzimy de facto w spór zbiorowy z kierownikiem zakładu pracy, czyli z dyrektorem szkoły, jesteśmy otwarci na rozmowy, jeżeli ktoś będzie chciał na temat z nami merytorycznie porozmawiać, to jesteśmy gotowi.

A Beata Szydło dzwoniła do pana rano, pisała?

Nie przesadzajmy, Beata Szydło nie wykonuje takich gestów. Dziś medialnie pojawiła się oferta ze strony przewodniczącej Centrum Dialogu Społecznego, że pani Dorota Gardias jest otwarta, tak jak i całe Centrum Dialog do tego, abyśmy na temat nauczycieli nadal rozmawiali.

Jeżeli nie będzie kontaktu, jeżeli nie będzie zaproszenia do dalszych rozmów, albo wy też będziecie w dalszym ciągu tak twardo stać na sowim stanowisku, to ile mogą potrwać te strajki nauczycieli?

ZNP zeszło z pierwotnego projektu o 10 miliardów, to jest informacja ze strony rządowej, to nie są nasze wyliczenia, pracodawcy dodatkowo oferują 2 miliardy z funduszu pracy, więc ta przestrzeń różnicująca nas, jest coraz mniejsza. Jeżeli kwestie ambicjonalne odgrywają tu rolę to jestem gotowy powiedzieć tak: związkowi na tych rozmowach zależy i jesteśmy gotowi do nich usiąść choćby za 10 minut.

Jest pan jeszcze w stanie zejść z żądań w tych negocjacjach?

Wydaje się nam, że stanowisko związków zawodowych była aż nadmiernie koncyliacyjne. Zeszliśmy z 1000 zł dla każdego pracownika do 30 proc. dla nauczycieli, to jest duża różnica, miliardowa, czekamy na ofertę rządu w tym zakresie.

Nie ma pan obawy, że gniew społeczny może się obrócić przeciwko nauczycielom w szczególności w mniejszych miejscowościach?

Mówimy o tym, że ten projekt, który pani Beata Szydło przedstawiła w kontekście pakietu edukacyjnego, uderza w małe szkoły, uderza w środowisko wiejskie, w te szkoły w których jest tylko jedna klasa. Dlatego, że ona może w znakomity sposób pogorszyć jakość edukacyjną, dlatego, że dzisiaj nauczyciele przedmiotów, których liczba godzin jest bardzo mała, będą musieli uczyć w całym powiecie, albo będą musieli uczyć przedmiotów do których nie są przygotowani. To, że nauczyciel matematyki może uczyć fizyki wydaje się słuszne tylko i wyłącznie ministrowi edukacji. Na pewno jest to problematyczne z punktu widzenia jakości edukacyjnej i o tym pani Beata Szydło nie musiała wiedzieć, ale my na to zwracamy uwagę, ten pakiet został odrzucony przez wszystkich, łącznie z Solidarnością.

Nie jest tak, że Solidarność zachowuje się jak łamistrajk?

To jest suwerenna decyzja władz tego związku, nie chcemy tego oceniać, historia to oceni.

Ile nauczyciele, ile uczniowie, ile rodzice wytrzymają, jeżeli ten strajk będzie trwał tydzień, dwa, miesiąc, ile to może potrwać?

To jest bardzo istotne pytanie, to jest także pytanie, które musi zadać sobie strona rządowa. Zwrócę uwagę na ostatnie wystąpienie Rzecznika Praw Obywatelskich który zanegował kształt rozporządzenia minister Anny Zalewskiej w sprawie egzaminów, tutaj może być także problem po stronie rodziców. Jeżeli rodzice uznają, że wyniki egzaminów nawet w tych szkołach w których się one odbędą ich nie zadowalają, to mają pełen tytuł, żeby zaskarżyć ten egzamin, dlatego, że to rozporządzenie przygotowane przez panią Zalewską jest pełne błędów – legislacyjnych, formalnych. Odnosi się do rzeczy absurdalnych jak chociażby to, że osoba wyrzucona z zawodu, skazana prawomocnym wyrokiem sądowym, mająca nadal kwalifikacje pedagogiczne bo skończyła studia, może być egzaminatorem, nic bardziej absurdalnego.

Po czyjej stronie leży wina, że do tego porozumienia nie doszło?

To nie jest wina tylko i wyłącznie tego rządu, to nie jest wina tej konkretnej sytuacji, aczkolwiek nie ukrywam, że rozwój gospodarczy i ta masa pieniądza, która wylała się na rynek, także do nas przemówiła. To jest błędne postrzeganie roli edukacji jako dziedziny, która jest tylko elementem kosztowym, a nie jest elementem kosztowym, bo to jest element prorozwojowy. Musimy inwestować w edukację, jeżeli chcemy osiągnąć stopę zwrotu na poziomie do którego aspirujemy, każde kolejne rządy mówiły, o boże ile my musimy wydawać na tą edukacje.

- współpraca Karol Ikonowicz

W poniedziałek rozpoczął się strajk nauczycielski. Co z uczniami?

W tych szkołach i przedszkolach, gdzie większość opowiedziała się za strajkiem, nie ma dzieci, jeżeli przychodzą, to obowiązek opieki spoczywa na dyrektorze szkoły lub na tych nauczycielach, którzy nie podjęli akcji strajkowej. Dyrektorzy szkół wspólnie z organami prowadzącymi ustalili, że jeśli nie ma nauczycieli, którzy zajęliby się tymi dziećmi, to lepiej, żeby zostały one w domu, niż miałyby się błąkać po pustej szkole.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Edukacja
Warszawski Uniwersytet Medyczny nie wybierze rektora 23 kwietnia
Edukacja
Klucz odpowiedzi do arkusza Próbnej Matury z Chemii z Wydziałem Chemii UJ 2024
Edukacja
Próbna Matura z Chemii z Wydziałem Chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego 2024
Edukacja
Sondaż: Co o rezygnacji z obowiązkowych prac domowych myślą Polacy?
Edukacja
Koniec obowiązkowych prac domowych. Prezes ZNP mówi: Za szybko