Ministerstwo Edukacji Narodowej na odprawy dla zwalnianych nauczycieli wydało w 2017 r. 41,9 mln zł – wynika z danych udostępnionych „Rzeczpospolitej" przez resort oświaty. To tylko niewielka część tego, ile na ten cel przeznaczyły samorządy.
Do tej pory MEN utrzymywało, że zwolnień nie było, a w wyniku reformy w szkołach przybyło 17 tys. etatów.
Z tym nie zgadzali się ani oświatowi związkowcy, ani samorządy. Tym bardziej że ci ostatni utrzymują, że na odprawy wydali krocie. Przykładowo Wrocław na odprawy przeznaczył blisko 2,7 mln zł, Łódź – 2,3 mln zł, Gdańsk – 1,14 mln zł, Kraków – 1,8 mln zł, a Olsztyn ponad 330 tys. – Odprawy dla zwalnianych nauczycieli kosztowały nas 2 mln zł – mówi Katarzyna Pieńkowska ze stołecznego ratusza.
Większość samorządów pieniądze na odprawy musiała wygospodarować z własnej kieszeni. – Z naszych rozmów z samorządowcami wynika, że MEN sfinansowało jedynie około 30 proc. wszystkich odpraw – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Potwierdzają to sami samorządowcy. – Z ponad 2,38 mln na te odprawy dostaliśmy z MEN zwrot w wysokości 600 tys. zł. To 25 proc. kosztów – mówi Małgorzata Tabaszewska z krakowskiego ratusza.