Choć na obecność koronawirusa, według zapowiedzi Ministerstwa Edukacji i Nauki, miało przebadać się 160 tys. nauczycieli i pracowników administracyjnych szkół, do badań przystąpiło 136 tys. uprawnionych osób. W poniedziałek ministerstwo poinformowało, że zakażonych było ok. 2 proc. To 2591 osób. Wynik ten może jeszcze minimalnie pójść w górę, bo do MEiN nie dotarły jeszcze informacje o testach 2 tys. badanych osób.
– Najchętniej badaniu poddawali się nauczyciele i pracownicy niepedagogiczni w województwach: warmińsko-mazurskim i pomorskim (87 proc.), podkarpackim (85 proc.) i zachodniopomorskim (83 proc.). Najmniej chętnie osoby w województwach opolskim (71 proc.) i podlaskim (72 proc.) – podkreśla rzeczniczka resortu Anna Ostrowska.
Z kolei minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zapowiedział, że być może takie akcje będą przeprowadzane częściej. – Nie wykluczamy powtórzenia testów u nauczycieli, którzy wrócili do szkoły. To decyzja wirusologów i epidemiologów. Chciałbym, żeby nauczyciele byli badani często, jeśli tylko będą chcieli.
Zdaniem dr. Pawła Grzesiowskiego, eksperta Naczelnej Rady Lekarskiej ds. walki z Covid-19, badania nauczycieli pokazały z jednej strony, jak bardzo niedoszacowane są dane dotyczące zakażeń w Polsce, a z drugiej strony, jak wiele jest zakażeń, bo na badania zgłaszali się ludzie, którzy nie mieli żadnych objawów.
– Gdybyśmy przyjęli, że w ciągu tygodnia zakaża się 2 proc. społeczeństwa, to byłoby ponad 500 tys. chorych bezobjawowych. Tymczasem codzienne dane mówią 6–8 tys. zakażonych. Skala niedoszacowania jest więc gigantyczna – tłumaczy ekspert. I dodaje, że gdy badania przesiewowe społeczeństwa przeprowadzała Słowacja, wykazały one tylko 1 proc. zakażonych.