"Okrągły stół" na temat edukacji zorganizował w piątek rząd, ale nie uczestniczyła w nim ani opozycja, ani prowadzące do soboty strajk nauczycielskie związki zawodowe. Zabrakło też zaproszenia dla przedstawiciela rzecznika praw obywatelskich. Był natomiast Janusz Korwin-Mikke, który przekonywał m.in., że "szkoły powinny się bać, nauczyciel powinien się bać, że jak będzie zły, to go wyrzucą na zbity pysk".

- Naprawa jest prosta: szkołą muszą rządzić rodzice, nie nauczyciele, nie politycy, nie urzędnicy, tylko rodzice. Przypomnijmy sobie, jak działała gastronomia za komuny. Beznadziejnie. Co zrobiono? Czy powołano Ministerstwo Aprowizacji Narodowej, czy powołano Kartę Pracy Kucharza? Czy ktokolwiek kontrolował menu? Nie, nikt tego nie robił i dlatego mamy dobrą gastronomię. Bo powstawały tysiące nowych restauracji i tysiące bankrutowały - mówił Korwin-Mikke.

Robert Biedroń w rozmowie z RMF FM ocenił, że właśnie Janusz Korwin-Mikke będzie symbolem okrągłego stołu na PGE Narodowym. Według lidera Wiosny, były europoseł "operuje wulgarnym językiem i nie przynosi żadnych rozwiązań, tylko show". - Szkoda, bo to była szansa - ocenił.

Zdaniem Biedronia opozycja i strajkujące związki zawodowe nie wzięły udziału w rozmowach "być może dlatego, że poczuli się oszukani przez rząd". - Że Mateusz Morawiecki nie chciał - ja też czuję, że nie chciał - rozwiązać tego problemu. Chciał po prostu ugasić to, zbliżają się wybory, zbliżają się matury, (premier chciał) doprowadzić do tego, żeby to się nie rozlewało. A szkoda. Bo ten problem mógł być rozwiązany - powiedział.

- Nauczyciele są zdesperowani, ja się nie dziwię. Więc dobrze się stało, że będą matury, że uczniowie i uczennice przystąpią do tego, że rodzice nie muszą się dzisiaj martwić. Ale ten problem niskich, głodowych wynagrodzeń dla nauczycieli trzeba rozwiązać. Nie można chować głowy w piasek - zauważył Biedroń.