Egzaminy ósmoklasisty przebiegają zgodnie z prawem i bez zakłóceń - poinformowała podczas konferencji prasowej minister edukacji narodowej Anna Zalewska. Z danych MEN wynika, że do egzaminu na zakończenie szkoły podstawowej przystąpiło 377 tys. osób z 13 tys. szkół. 

Sprawdzian, który rozpoczął się w poniedziałek to konsekwencja wprowadzonej w 2017 roku reformy edukacji likwidującej gimnazja. – Egzamin ten różni się od tego, który pisali gimnazjaliści. Jest w nim miej pytań testowych. W obecnym egzaminie 70 proc. punktów można zdobyć za odpowiedzi na pytania otwarte – tłumaczył dr Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.

Czytaj także: PiS weźmie nauczycieli głodem


Chociaż strajk nauczycieli trwa już ósmy dzień, to dla ministerstwa, podobnie jak w poprzednim tygodniu, żadnego kryzysu w oświacie nie ma. A dostatecznym dowodem na to jest sprawny przebieg egzaminów. Fakt, że dzieci nie chodzą do szkoły, jest przez rządzących konsekwentnie pomijany.

Nie pojawiają się też żadne sygnały świadczące o tym, że strajk szybko się zakończy. Prezes ZNP Sławomir Broniarz podczas poniedziałkowej konferencji prasowej zaapelował do rządzących, by zapowiedziany przez premiera Mateusza Morawieckiego okrągły stół w sprawie sytuacji w oświacie odbył się jeszcze w tym tygodniu, a nie po świętach. – System oświaty wymaga gruntownej zmiany. Nie załatwimy tego w ciągu jednego spotkania. Dlatego proponuję, by w Wielkim Tygodniu doprowadzić do porozumienia w sprawach płacowych, a po świętach rozpocząć pracę nad zmianami w szkołach – mówił Broniarz.

Z rządu jednak konsekwentnie dochodzą sygnały mówiące o tym, że na wcześniejsze spotkanie nie ma co liczyć. W tym tygodniu „rząd jest zajęty organizacją egzaminów.”  Twardo podkreśla się także to, że na większe podwyżki w tym roku nie można liczyć, bo „budżet doszedł do ściany”. – Jutro, najpóźniej pojutrze wyjdzie zaproszenie z kancelarii premiera do wszystkich zainteresowanych udziałem w okrągłym stole – mówił w Radiu Zet Michał Dworczyk. Jak zapowiedział, w spotkaniu mają wziąć udział nie tylko przedstawiciele związków zawodowych, ale także samorządowcy i rodzice, którzy „powinni mieć większy wpływ na szkołę”.

Jednak przekładanie rozmów na koniec kwietnia oznacza, że kryzys w szkołach nie zakończy się szybko.