Kilka dni temu prezydent Wrocław Jacek Sutryk odnosząc się do planowanego strajku nauczycieli zapowiedział, że "wszystkie środki przewidziane na wynagrodzenia zostaną wypłacone w całości". "Bez względu na to ile potrwa protest. Dopytywany przez Was w kwestii wynagrodzeń wyjaśniam, że pula środków na wynagrodzenia pozostająca w gestii dyrektorów szkół nie zostanie zmniejszona - to oznacza w istocie moja decyzja" - tłumaczył prezydent. Dodał, że w przyszłym tygodniu wrocławski ratusz będzie kontynuował "rozpoczęte już dawno rozmowy ze związkami dot. podniesienia kwot dodatków".

Ustawa o sporach zbiorowych nie pozwala płacić za strajk. - Prawo zabrania nam wypłaty wynagrodzeń za okres strajku. Postaramy się zrekompensować ten czas w postaci dodatków motywacyjnych – zadeklarowała tymczasem prezydent Łodzi Hanna Zdanowska. W podobnym tonie wypowiadali się prezydenci Warszawy i Poznania - Rafał Trzaskowski i Jacek Jaśkowiak.

Skrytykował to Jacek Majchrowski, prezydent Krakowa. Na pytanie, czy ratusz zdecyduje się na zapłacenie nauczycielom za strajk, Majchrowski zauważył, że "jest ustawa, która mówi, że nie". - Strajk nie jest płacony. Związki zawodowe mogą tworzyć specjalne fundusze strajkowe. Żyjemy w świecie magii. Rzuca się pewne kwestie bez sprawdzenia. Potem różnie to wychodzi. Są koncepcje, żeby z dodatków motywacyjnych płacić za strajk. To dziwne. Za to, że ktoś nie pracował płacimy z dodatku motywacyjnego - powiedział w Radiu Kraków.

- Zobaczymy jak to wygląda. Nie wiem czy dostaną - zastrzegł prezydent Krakowa. - Zobaczymy czy będzie strajk. Prawnicy badają możliwości - dodał.