Dworczyk powiedział w TVN24, że rząd zamierza zwiększać efektywność systemu edukacji. - Mamy do czynienia przez ostatnie 8 lat z taką sytuacją, że liczba nauczycieli wzrosła o 9 procent, a liczba uczniów spadła o 16 procent. Jeżeli dosypiemy pieniędzy tak, że zadowolimy nauczycieli, to za rok spotkamy się dokładnie z takimi samymi problemami - zauważył.

- My wiedzieliśmy, jak duże jest oczekiwanie podwyżek i co więcej, trzeba powiedzieć, podwyżek które nauczycielom należą się. To słuszne oczekiwanie - zastrzegł.

- Myślę, że wszystkim był potrzebny jakiś wstrząs, żeby zacząć poważnie rozmawiać o systemie oświaty. Myślę, że siłą rzeczy tak się stało - ocenił, komentując strajk rozpoczęty przez nauczycieli w poniedziałek. - To było potrzebne po to, żeby też część środowiska związkowego, nauczycielskiego podjęła rozmowy na tematy, które do tej pory były tematami tabu - dodał.

Dworczyk skrytykował przy tym "część kolegów i koleżanek z partii opozycyjnych" za "instrumentalne wykorzystanie strajku". Robili to "wypowiadając się w sposób konfrontacyjny, tudzież namawiając nauczycieli albo samorządu do tego, żeby w strajku uczestniczyli". - Nie wierzę, że to prosty mechanizm sterowania, natomiast część związkowców na pewno jest zaangażowanych politycznie. Jeżeli pan Broniarz publicznie pokazuje się na demonstracjach KOD-u czy organizowanych przez opozycję albo imprezach organizowanych przez PO, to rodzi się pytanie, czy wszystkie jego działania są podyktowane wyłącznie troską o nauczycieli i uczniów, czy również odgrywają tam rolę różnego rodzaju sympatie i antypatie polityczne - powiedział.

Szef KPRM zapowiedział, że rząd jest gotowy na "dopracowanie i dyskusję na temat propozycji, które położyliśmy na stole". - Większe pieniądze wsypane do systemu dzisiaj nie mają sensu, dlatego że ten system wyczerpał swoje możliwości w takim kształcie, w jakim jest - ocenił.