Niebawem rosyjski parlament ma zatwierdzić kandydaturę 61-letniego wiceszefa MSZ Anatolija Antonowa. Dla radzieckiej i rosyjskiej dyplomacji pracuje od ponad 30 lat. Z przerwą w latach 2011–2016, gdy był wiceministrem obrony.
W resorcie obrony Antonow odpowiadał za współpracę wojskowo-techniczną z zagranicznymi partnerami Rosji. Domagał się m.in. wycofania amerykańskiej tarczy antyrakietowej z Europy. Szczególną uwagę poświęcał zwiększającej się obecności sił NATO przy wschodnich granicach UE. – USA oraz ich sojusznicy próbują ukarać Rosję za jej samodzielność. Zachód chce Rosję odizolować – mówił w marcu 2015 roku.
Teraz będzie miał inna misję. Wiele wskazuje na to, że władze w Moskwie postanowiły zmienić wizerunek Rosji w USA, wycofując dotychczasowego ambasadora Siergieja Kislaka, który jeszcze we wtorek towarzyszył ministrowi Siergiejowi Ławrowowi w czasie spotkania z prezydentem Donaldem Trumpem (co widać na zdjęciu powyżej). Od miesięcy z nazwiskiem wiążą się kontrowersje dotyczące kontaktów osób z otoczenia Trumpa z Kremlem. Miał dwukrotnie spotykać się z generałem Michaelem Flynnem w trakcie kampanii wyborczej. Po wygranej Trumpa Flynn objął stanowisko doradcy prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego. Wkrótce jednak został zdymisjonowany, m.in. dlatego, że ukrył fakt spotkania z Kislakiem.
– Zachowanie nowego ambasadora będzie zależała od klimatu politycznego. Wcześniej Antonow pokazał, że może być bardzo chamski w stosunku do przedstawicieli Zachodu. Ale jak dostanie rozkaz, to będzie ustępował – mówi „Rzeczpospolitej" Aleksandr Golc, rosyjski analityk wojskowy.
Z powodu rosyjskich działań na Ukrainie Antonow, podobnie jak kilkudziesięciu innych związanych z Kremlem Rosjan, został objęty sankcjami Unii Europejskiej i Kanady. Jest persona non grata również na Ukrainie. Nie ma go jednak na liście osób objętych sankcjami USA, wprowadzonymi wobec przedstawicieli rosyjskich władz po aneksji Krymu.