Dlaczego nie doszło do szczytu Trump-Kim Dzong Un w Warszawie?

Polskie władze podjęły starania, by szczyt Donald Trump - Kim Dzong Un odbył się w Warszawie - ujawnia Onet. Dlaczego do tego nie doszło?

Aktualizacja: 13.06.2018 06:59 Publikacja: 13.06.2018 06:54

Dlaczego nie doszło do szczytu Trump-Kim Dzong Un w Warszawie?

Foto: AFP

"Notatka decyzyjna dot. podjęcia starań w celu zorganizowania w Warszawie spotkania prezydenta USA Donalda Trumpa z liderem KRLD Kim Jong Unem" powstała w MSZ pod koniec marca. Wtedy właśnie trwały gorączkowe przygotowania do pierwszego w historii spotkania prezydenta USA z przywódcą Korei Północnej. Jedną z najistotniejszych kwestii było miejsce tego szczytu.

Według informacji Onetu, ambasador RP w Waszyngtonie Piotr Wilczek rozmawiał w Departamencie Stanu USA o możliwości zorganizowania rozmów Trumpa z Kimem w Warszawie. Z dokumentu, który posiadamy, wynika, że MSZ wierzył, iż jest to możliwe. "W związku z sygnałami z naszych placówek świadczącymi o tym, iż Polska mogłaby być jedną z kandydatur do lokalizacji szczytu oraz w związku z możliwą przychylnością prez. D. Trumpa dla tej propozycji, istnieje prawdopodobieństwo lokalizacji w Polsce istotnego wydarzenia w wymiarze międzynarodowym, które zbiegałoby się ponadto w polskim przewodnictwem w Radzie Bezpieczeństwa ONZ" - pisał Cyryl Kozaczewski, dyrektor polityczny MSZ. "Wskazane wydaje się podjęcie próby zorganizowania spotkania na terytorium Polski".

Dla polskich władz byłaby to sytuacja wymarzona. Szczyt Trump-Kim to dziejąca się na żywo historia, więc goszczenie takiego wydarzenia byłoby znaczącym wzmocnieniem pozycji międzynarodowej prezydenta i rządu. W dodatku byłaby to szansa na poprawienie relacji z USA, nadszarpniętych na początku roku po uchwaleniu kontrowersyjnej ustawy o IPN.

Jednak - jak ustaliliśmy - niedługo po powstaniu notatki Kozaczewskiego, Amerykanie wysłali do Warszawy jasny sygnał, że szczyt odbędzie się w innym miejscu. Czemu? Według naszych ustaleń powody były dwa.

Po pierwsze, Amerykanie mieli się zirytować, że polskie władze nie zachowały dyskrecji. Pojawiły się przecieki w prasie dotyczące kandydatury Warszawy, a politycy obozu władzy publicznie sugerowali, że to niewykluczone.

- Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem potencjalnie zawsze może - mówił 24 kwietnia prezydent Andrzej Duda. - Zadaniem dyplomacji kraju jak Polska jest kreowanie takich sytuacji, żeby pokój na świecie utrzymywał się jak najdłużej. Nasz rozmówca z MSZ: - Ktoś za wcześnie wypuścił tę informację i Amerykanie uznali to za nielojalność.

Po wtóre, nasi informatorzy zwracają uwagę, że mimo obietnic polityków PiS Trybunał Konstytucyjny wciąż nie zajął się ustawą o IPN, a to w tej chwili główna kość niezgody w relacjach z Waszyngtonem. Jak w marcu ujawnił Onet, Amerykanie postawili polskim władzom ultimatum: dopóki ustawa nie zostanie zmieniona, nie będzie spotkań na najwyższym szczeblu.

- Kiedy w maju prezydent poleciał do Nowego Jorku na sesję Rady Bezpieczeństwa ONZ, nie spotkał się z nim żaden ważny przedstawiciel amerykańskich władz. To była pusta wizyta, zupełnie zmarnowana okazja z punktu widzenia naszych relacji z USA - zwraca uwagę nasz rozmówca, wysokiej rangi dyplomata.

Szefostwo MSZ miało własny pomysł, jak przekonać Amerykanów do zorganizowania szczytu w Warszawie, mimo pogorszonych przez tę ustawę relacji. Chodziło w dużej mierze o łechtanie rozbuchanego ego Trumpa.

Na odmowie Amerykanów najbardziej stracił prezydent, bo gdyby szczyt odbył się w Warszawie, to on byłby mistrzem ceremonii. Tak we wtorek błyszczał premier Singapuru Lee Hsien Loong.

- Nie jesteśmy rozczarowani, bo od początku uważaliśmy, że to mało realne - przekonuje bliski współpracownik prezydenta. - MSZ było nadmiernie optymistyczne. Abstrahując od stanu relacji Polski z USA, wszystko wskazywało na to, że spotkanie i tak odbędzie się w Azji. Fundamentalna była logistyka. Po prostu tam było Kimowi bliżej. To przecież o osiem godzin krótszy lot, a on nie lubi latać.

Ale MSZ i na to miało radę. Ba, uważało to za polską zaletę - ponieważ Kim woli jeździć za granicę koleją, miałby do Warszawy przyjechać swym pancernym pociągiem. Ostatecznie jednak koreański dyktator zdecydował się porzucić swe uprzedzenia i przyleciał na szczyt pożyczonym od Chińczyków samolotem.

"Notatka decyzyjna dot. podjęcia starań w celu zorganizowania w Warszawie spotkania prezydenta USA Donalda Trumpa z liderem KRLD Kim Jong Unem" powstała w MSZ pod koniec marca. Wtedy właśnie trwały gorączkowe przygotowania do pierwszego w historii spotkania prezydenta USA z przywódcą Korei Północnej. Jedną z najistotniejszych kwestii było miejsce tego szczytu.

Według informacji Onetu, ambasador RP w Waszyngtonie Piotr Wilczek rozmawiał w Departamencie Stanu USA o możliwości zorganizowania rozmów Trumpa z Kimem w Warszawie. Z dokumentu, który posiadamy, wynika, że MSZ wierzył, iż jest to możliwe. "W związku z sygnałami z naszych placówek świadczącymi o tym, iż Polska mogłaby być jedną z kandydatur do lokalizacji szczytu oraz w związku z możliwą przychylnością prez. D. Trumpa dla tej propozycji, istnieje prawdopodobieństwo lokalizacji w Polsce istotnego wydarzenia w wymiarze międzynarodowym, które zbiegałoby się ponadto w polskim przewodnictwem w Radzie Bezpieczeństwa ONZ" - pisał Cyryl Kozaczewski, dyrektor polityczny MSZ. "Wskazane wydaje się podjęcie próby zorganizowania spotkania na terytorium Polski".

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii