Departament Stanu w Waszyngtonie, ani Ambasada USA w Warszawie nie odniosły się do tej wiadomości przez cały dzień - dopiero późnym wieczorem pojawiło się dementi. Jednak już wcześniej amerykańskie źródła sygnalizowały, że doniesienia Onetu są mocno przesadzone.
Portal powołuje się na notatkę przygotowaną 20 lutego przez polskich dyplomatów po spotkaniu z asystentem sekretarza stanu ds. Europy oraz Eurazji A. Wessem Mitchellem, specjalną doradczynią wiceprezydenta Mike’a Pence’a ds. Europy i Rosji Molly Montgomery oraz odpowiedzialnym w Departamencie Stanu za kwestie Holokaustu Thomasem K. Yazdgerdim. Amerykanie mieli wówczas ostrzec, że dopóki obowiązują w Polsce przepisy, które ograniczają swobodę wypowiedzi i badań w sprawie roli Polaków w Zagładzie Żydów, ani Donald Trump, ani Pence nie przyjmą prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego.
Mieli oni także zwrócić uwagę, że spór o ustawę bardzo popsuł stosunek do Polski członków Kongresu, w szczególności tych z Partii Demokratycznej. To zaś może utrudnić zatwierdzenie w przyszłości funduszy na współpracę wojskową z Polską, a także rozmieszczenie ciężkiej amerykańskiej brygady w naszym kraju. Amerykanie mieli ponadto ostrzec Warszawę przed skutkami ewentualnego ścigania przez polską prokuraturę obywateli USA, a przede wszystkim profesora Jana Tomasza Grossa.
Negatywny stosunek Amerykanów do ustawy nie jest niczym nowym. Waszyngton wielokrotnie oficjalnie ostrzegał przed wprowadzeniem jej w życie. W oświadczeniu z 31 stycznia rzeczniczka Departamentu Stanu Heather Nauert oświadczyła wręcz, że wejście w życie przepisów „może mieć wpływ na strategiczne interesy i relacje Polski, w tym ze Stanami Zjednoczonymi i Izraelem”.
6 lutego idące w podobnym kierunku oświadczenie opublikował sekretarz stanu Rex Tillerson, zaś 16 lutego ambasador USA w Warszawie, Paul W. Jones.