W trudnej sytuacji działania należy zintensyfikować

Jan Jakub Wygnański, socjolog, współtwórca Funduszu Obywatelskiego im. Henryka Wujca.

Publikacja: 10.12.2020 08:00

W trudnej sytuacji działania należy zintensyfikować

Foto: materiały prasowe

Jak ważne jest zaangażowanie filantropijne biznesu dla społeczeństwa? Czy firmy w Polsce mogą się poszczycić spektakularnymi formami pomocy?

Jan Jakub Wygnański: Choć doceniam zaangażowanie społeczne polskich przedsiębiorstw, myślę, że jest jeszcze wiele przestrzeni na postęp. Zdarzają się momenty, takie np. jak pierwsza fala pandemii, bo obecna już nie, kiedy widzimy ożywienie. Moim zdaniem dla większości firm hasło CSR jest wciąż dość odległe albo rozumiane wąsko, przede wszystkim jako filantropia. Jest tak, mimo że starań w sprawie promocji CSR przez ostatnie ponad 20 lat w Polsce nie brakowało. Powstało sporo instytucji, które nie szczędzą wysiłków, by uczynić firmy bardziej wrażliwymi – setki konferencji, konkursów, szkoleń. Pośrednio (i nie do końca precyzyjnie) o częstości tego rodzaju działań można wnioskować na podstawie danych podatkowych. Starałem się do nich dotrzeć, przygotowując propozycje wprowadzenia w Polsce możliwości alokacji 1 proc. CIT – na wzór świetnego znanego mechanizmu 1 proc. PIT. Na podstawie danych dostępnych na stronie Ministerstwa Finansów starałem się ustalić, jak często firmy korzystają (ze skądinąd szczodrych) ulg podatkowych towarzyszących darowiznom na ważne cele społeczne (kwotę darowizny można do wysokości 10 proc. odliczyć od podstawy opodatkowania). Z danych wynika, że dziesięć lat temu z tej możliwości korzystało jedynie ok. 2 proc. firm, a obecnie zdarza się to dwa razy rzadziej. Można też pokusić się o porównania międzynarodowe. Liczba przedsiębiorstw, które należą do prestiżowego grona tzw. BCorp (spełniają liczne wymogi dotyczące głęboko rozumianej odpowiedzialności biznesu), wynosi na świecie prawie 4 tys. W Wielkiej Brytanii jest ich ok. 300, a w Polsce zaledwie 3.

W Polsce działają fundacje korporacyjne, które zajmują się szeroko zakrojoną pomocą. Robią wiele dobrego i działają na ogromną skalę. To za mało?

Nie mam wrażenia, żeby działały na ogromną skalę. Istnieją, ale są u nas zjawiskiem dość rzadkim, a wśród tych, które powstają, skala działania jest niewielka w porównaniu z wielkością potrzeb, z wielkością przedsiębiorstw i skalą gospodarki. Jest kilka wyjątków, np. Fundacja Orange, jednak większość ma bardzo skromne budżety. Jako przykład spójrzmy np. na fundacje związane z prywatnymi bankami. W tej grupie w Polsce nawet największe mają budżet na poziomie najwyżej kilku milionów rocznie. Dla porównania, austriacka Fundacja Banku Erste ma budżet ok. 10 razy większy. Do innej ligi należą fundacje bankowe we Włoszech czy Hiszpanii – La Caixa Banking Foundation dysponuje rocznym budżetem ponad 500 mln euro. A z fundacji z innych branż np. duńska Velux wspiera co roku projekty społeczne kwotą ok. 300 mln euro. W Polsce porównywalne rozmiary ma jedynie Polska Fundacja Narodowa. Na jej rzecz 17 spółek Skarbu Państwa przekazuje rocznie milionowe kwoty. W istocie nie jest to jednak organizacja pozarządowa, tylko instrument działania rządu. Wątpię, czy ten rodzaj zaangażowania finansowego spółek Skarbu Państwa można uznać za dowód społecznej odpowiedzialności.

To może przyjrzyjmy się filantropii osób indywidualnych związanych z biznesem. Czy przedsiębiorcy hojnie przekazują pieniądze na pomoc potrzebującym?

W Polsce nie brakuje zamożnych osób. Obecnie ponad 100 tys. osób dysponuje majątkiem większym niż 1 mln dolarów, nie mówiąc o tym, że całkiem „zwyczajni" Polacy na sam tylko alkohol wydają rocznie ok. 40 mld zł, a na karnety na siłownie ok. 4 mld. Innymi słowy nie jest tak, że nas nie stać. Jednak skłonienie Polaków do poważniejszego, regularnego zaangażowania jest bardzo trudne. Są wyjątki, np. Fundacja EFC im. Romana Czerneckiego powstała na bazie osobistego majątku ok. 400 mln zł, który przed śmiercią przeznaczył na ten cel biznesmen Andrzej Czernecki. Taka postawa jest jednak rzadka. Nasza filantropia jest płytka i impulsywna. Trudno skłonić nas do wspierania celów, które wykraczają poza zaangażowanie czysto charytatywne albo specyficzne formy „polisy ubezpieczeniowej" polegającej na wspieraniu celów miłych władzy. To powinno się zmienić. W Polsce jest prawie 150 tys. organizacji pozarządowych (lista na ngo.pl) i każdy może znaleźć odpowiednią dla siebie. Jedną z propozycji jest np. Fundusz Obywatelski, który działa na rzecz ochrony praworządności oraz realizuje działania związane z budowaniem porozumienia w podzielonym społeczeństwie.

Czego zatem potrzeba, by firmy i osoby indywidualne hojniej dzieliły się z innymi?

Trzeba sobie uświadomić, że mamy sporo do zrobienia i nie wystarczą jednorazowe odświętne działania. Poza tym warto zdać sobie sprawę, że zbliżająca się do nas trudna sytuacja gospodarcza i społeczna to nie powód, by zaniechać zaangażowania, trzeba je zintensyfikować. Jeśli chodzi o biznes, może się to odbywać na wiele sposobów – wspieranie instytucji, które już działają, albo tworzenie nowych, własnych, np. lokalnych funduszy, fundacji korporacyjnych. Warto także rozważyć wspomniany mechanizm, który przedsiębiorcom pozwalałby zadecydować o przeznaczeniu 1 proc. CIT na wybraną organizację pożytku publicznego. Taki system działa od lat np. na Słowacji i dobrze się sprawdza.

Jak ważne jest zaangażowanie filantropijne biznesu dla społeczeństwa? Czy firmy w Polsce mogą się poszczycić spektakularnymi formami pomocy?

Jan Jakub Wygnański: Choć doceniam zaangażowanie społeczne polskich przedsiębiorstw, myślę, że jest jeszcze wiele przestrzeni na postęp. Zdarzają się momenty, takie np. jak pierwsza fala pandemii, bo obecna już nie, kiedy widzimy ożywienie. Moim zdaniem dla większości firm hasło CSR jest wciąż dość odległe albo rozumiane wąsko, przede wszystkim jako filantropia. Jest tak, mimo że starań w sprawie promocji CSR przez ostatnie ponad 20 lat w Polsce nie brakowało. Powstało sporo instytucji, które nie szczędzą wysiłków, by uczynić firmy bardziej wrażliwymi – setki konferencji, konkursów, szkoleń. Pośrednio (i nie do końca precyzyjnie) o częstości tego rodzaju działań można wnioskować na podstawie danych podatkowych. Starałem się do nich dotrzeć, przygotowując propozycje wprowadzenia w Polsce możliwości alokacji 1 proc. CIT – na wzór świetnego znanego mechanizmu 1 proc. PIT. Na podstawie danych dostępnych na stronie Ministerstwa Finansów starałem się ustalić, jak często firmy korzystają (ze skądinąd szczodrych) ulg podatkowych towarzyszących darowiznom na ważne cele społeczne (kwotę darowizny można do wysokości 10 proc. odliczyć od podstawy opodatkowania). Z danych wynika, że dziesięć lat temu z tej możliwości korzystało jedynie ok. 2 proc. firm, a obecnie zdarza się to dwa razy rzadziej. Można też pokusić się o porównania międzynarodowe. Liczba przedsiębiorstw, które należą do prestiżowego grona tzw. BCorp (spełniają liczne wymogi dotyczące głęboko rozumianej odpowiedzialności biznesu), wynosi na świecie prawie 4 tys. W Wielkiej Brytanii jest ich ok. 300, a w Polsce zaledwie 3.

Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko
Ekonomia
Wierzyciel zlicytuje maszynę Janusza Palikota i odzyska pieniądze