Zdaniem wydawcy w prosty i humorystyczny sposób przedstawia katolicką wizję uczuciowości i seksualności człowieka oraz ich wzajemne powiązania, dając dobry fundament dla rozwoju i dojrzałości młodych ludzi. Autor porusza wiele zagadnień. Między innymi problem molestowania seksualnego pod kątem radzenia sobie z nim przez młode kobiety. Autor służy poradami: „Jak powiedzieć "nie" nauczycielowi czy szefowi (...) Przede wszystkim potraktuj go z szacunkiem. Daj mu do zrozumienia, że schlebia ci zainteresowanie, które kieruje w twoją stronę, ale że będzie ci jeszcze milej, jeżeli będzie cię szanował. W żadnym wypadku nie bądź niegrzeczna (...) poniżysz i zranisz go (...) Bądź miła".
Czytaj także: Kobiety są chętniej zatrudniane, ale słabiej wynagradzane
Autor pochyla się także nad kwestią ubioru młodych kobiet. Wskazuje, że prowokujący „look" lub tzw. ciuchy „hot", a zatem – minispódniczki czy nagie plecy i odsłonięty dekolt są zaproszeniem do czegoś więcej, a zatem zaczepki na tym tle są uzasadnione – dziewczyna kusi los. Osobnym, lecz równie istotnym zagadnieniem jest to, jakie cechy mają znaczenie dla atrakcyjności płci – chłopcy nie dość, że nie muszą mieć ładnego nosa czy prostych nóg, to mogą sobie pozwolić na odstające uszy. Dlaczego? W odróżnieniu do dziewczynek, wystarczy im spryt i intelekt.
Choć to na tej lekturze skupia się obecnie uwaga, nie jest ona jedynym przykładem książki kształtującej u dzieci błędne przekonanie o społecznych rolach obu płci. Wystarczy wizyta w jednej z placówek Poczty Polskiej. W niewinnych z pozoru książkach spółka Skarbu Państwa dzieli się spostrzeżeniami o świecie oraz rolach płciowych z czasów, gdy Poczta Polska – jak wynika z informacji podanej na jej stronie internetowej – powstała, czyli sprzed 458 lat. Kiedy chłopiec pracuje („Traktor Tadka") albo poświęca się swoim pasjom („Bolid Bartka"), dziewczynka szykuje dom na powrót jednego z nich („Klara robi porządki").
Jakiś czas temu prawnik Roman Sklepowicz na antenie jednej ze stacji telewizyjnych podzielił kobiety na te do wy******a (chodzące na dyskoteki) i te „nie do wy*******a" (chodzące na „czarny protest"). Innym razem media obiegła informacja, w jaki sposób do studentek odzywał się jeden z uniwersyteckich wykładowców („Kobieta należy przez swoje nazwisko do ojca lub męża").