Fatalne dane o produkcji. To początek spowolnienia?

Produkcja przemysłowa zaskoczyła, i to negatywnie. W czerwcu była o 2,7 proc. niższa niż rok temu. Ekonomiści mówią wręcz o fatalnych danych. Ale winą po części obarczają... kalendarz.

Aktualizacja: 19.07.2019 09:25 Publikacja: 18.07.2019 21:00

Fatalne dane o produkcji. To początek spowolnienia?

Foto: Adobe Stock

Dane Głównego Urzędu Statystycznego zaskoczyły ekonomistów. – W czerwcu produkcja sprzedana przemysłu była niższa o 2,7 proc. w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku, kiedy notowano wzrost o 6,7 proc., natomiast w porównaniu z majem bieżącego roku spadła o 5,9 proc. – poinformował w czwartek GUS. To też najniższy odczyt dynamiki produkcji od blisko trzech lat.

A analitycy spodziewali się wzrostu. Konsensus rynkowy wahał się w okolicach 3-proc. wzrostu. O spadku mówiło niewielu.

Czytaj także:  Za szybki rozwój gospodarki Polacy zapłacą wyższą inflacją 

GUS poinformował też, że według wstępnych danych spadek produkcji sprzedanej (w cenach stałych), w czerwcu tego roku w porównaniu z czerwcem 2018 r., odnotowano w 20 spośród 34 działów przemysłu. M.in. w produkcji odzieży – o 13,5 proc., metali – o 11,1 proc., w wydobywaniu węgla kamiennego i brunatnego – o 10,7 proc., w produkcji pojazdów samochodowych, przyczep i naczep – o 8,5 proc., mebli – o 6,2 proc., wyrobów z drewna, korka, słomy i wikliny – o 6,0 proc. Wzrosła natomiast produkcja pozostałego sprzętu transportowego – o 11,1 proc., napojów – o 6,6 proc., komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych – o 3,5 proc., urządzeń elektrycznych – o 2,7 proc.

Kwestia dni

Analitycy szukają przyczyn zaskakujących danych. Wskazują niekorzystny kalendarz i upały w czerwcu. Ale to nie wszystko. Ich zdaniem do złego wyniku mogły się też przyczynić gorsze wyniki gospodarcze naszych partnerów handlowych. – Zadziałał tutaj potężny i trudny do precyzyjnego oszacowania efekt kalendarzowy – uważa Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku. I wylicza, że w czerwcu liczba dni roboczych spadła o trzy w porównaniu z majem, zaś różnica w liczbie dni istotna dla zmiany rocznej dynamiki spadła z plus jednego do minus dwóch. – Jest to czynnik o niebagatelnym znaczeniu dla czasu pracy i wielkości produkcji – przekonuje. Nie koniec jednak na tym. – Polski przemysł wykazywał znaczącą odporność na czynniki zewnętrzne w poprzednich miesiącach, nie mogło to trwać bez końca – uważa Pytlarczyk.

– Zakładaliśmy, że czerwiec będzie słaby, bo efekty kalendarzowe są wyjątkowo niekorzystne. Jednak dzisiejsze dane są gorsze, niż sugerowałaby nominalna różnica w dniach roboczych – komentuje Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Jego zdaniem widać to po danych odsezonowanych, według których produkcja w czerwcu wzrosła tylko 2,7 proc., licząc rok do roku, i jej dynamika była o połowę niższa niż w poprzednich dwóch miesiącach. – Spowolnienie może być też sygnałem słabnięcia popytu wewnętrznego Niemiec i Eurolandu – uważa Benecki. Wpływ na produkcję mógł mieć też upalny czerwiec. – PIP zalecał skrócenie pracy w niektórych zakładach. Widać mocny spadek produkcji w sektorach energochłonnych, czyli produkcji metali czy górnictwie – mówi ekonomista ING Banku Śląskiego.

– Łatwo zauważyć, że choć za część słabego wyniku można winić liczbę dni roboczych, to sprzedaż dóbr przemysłowych wyraźnie spowalnia. Jeśli zatem nie okaże się to obserwacją odstającą, to realizację scenariusza spowolnienia w gospodarce można uznać za rozpoczętą – dodaje Sonia Buchholtz, ekspertka ekonomiczna Konfederacji Lewiatan.

Lipiec będzie lepszy?

Zdaniem analityków lipiec powinien być dla produkcji lepszy. – W porównaniu z lipcem zeszłego roku teraz będzie o jeden dzień roboczy więcej, co przełoży się na ponowne przyspieszenie produkcji powyżej średnioterminowego trendu, czyli 5–6 proc., licząc rok do roku – uważa Piotr Bujak, główny ekonomista Banku PKO BP.

– Lipiec przyniesie odwrócenie efektu kalendarzowego, a dynamika produkcji wróci w okolice 7–8 proc. – mówi z kolei Ernest Pytlarczyk. Jego zdaniem jednak obecne słabsze wyniki odbiją się na wzroście gospodarczym. – Czerwcowa produkcja przemysłowa przesuwa nasze prognozy PKB w II kwartale w dół, z 4,6–4,7 proc. liczone rok do roku, do 4,4 proc. Zmniejsza to prawdopodobieństwo realizacji naszej prognozy wzrostu na rok bieżący. Osiągnięcie średniorocznego wzrostu na poziomie 5 proc. wymaga bowiem znaczącego przyspieszenia PKB w II połowie roku i nietypowego przebiegu cyklu koniunkturalnego. Nie jest to niemożliwe, ale arytmetyka nie sprzyja „piątce" – dodaje.

– Ostrożnie oceniamy, że skala załamania produkcji w czerwcu jest przejściowa. Impulsem dla wzrostu produkcji będą wciąż przedwyborcze transfery socjalne. Obiecane w lutym 13. emerytura i 500+ na pierwsze dziecko, które stopniowo będzie wypłacane od miesięcy wakacyjnych, podniosą tempo dochodów gospodarstw domowych o 1/3 w drugiej połowie roku – uważa Rafał Benecki. – To oznacza przedłużenie boomu konsumpcyjnego i to ten element PKB pozostanie głównym motorem wzrostu – dodaje.

Kiepskie prognozy dla gospodarki

Produkcja przemysłowa w strefie euro była w maju o 0,9 proc. większa niż w kwietniu i był to jej pierwszy wzrost od czterech miesięcy – podał kilka dni temu Eurostat. Europejski urząd statystyczny potwierdził wcześniejsze pozytywne dane z największych gospodarek strefy euro – Niemiec, Francji, Włoch i Hiszpanii. Wszystkie one odnotowały w maju wzrost, a stało się tak po raz pierwszy od lata zeszłego roku. Prognozy nie są jednak dobre z powodu napięć w globalnym handlu. O zbliżaniu się trudnych czasów świadczą też komunikaty spółek. Największy na świecie producent chemikaliów BASF ostrzegł, że jego zysk w tym roku może być o 30 proc. mniejszy niż w 2018 r. W zeszłym tygodniu Komisja Europejska obniżyła prognozy wzrostu gospodarczego dla strefy euro na przyszły rok.

Opinia dla „rz"

Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, Członek Rady Towarzystwa Ekonomistów Polskich

Czerwiec zawsze był bardzo dobrym miesiącem dla produkcji sprzedanej przemysłu. Od 2005 r. spadła ona w czerwcu jedynie w 2009 r., w wyniku kryzysu na rynkach finansowych na świecie. Teraz nie mamy kryzysu – gospodarka rośnie o ok. 4,5 proc. w skali roku. A produkcja sprzedana przemysłu zaczęła spadać. Polska gospodarka, w tym przemysł, nie są wcale odporne na sytuację u naszych partnerów biznesowych. Nie są też odporne na destabilizację w polityce, przekładającą się na brak stabilności prawa, które jest podstawą działania firm.

Dane Głównego Urzędu Statystycznego zaskoczyły ekonomistów. – W czerwcu produkcja sprzedana przemysłu była niższa o 2,7 proc. w porównaniu z czerwcem ubiegłego roku, kiedy notowano wzrost o 6,7 proc., natomiast w porównaniu z majem bieżącego roku spadła o 5,9 proc. – poinformował w czwartek GUS. To też najniższy odczyt dynamiki produkcji od blisko trzech lat.

A analitycy spodziewali się wzrostu. Konsensus rynkowy wahał się w okolicach 3-proc. wzrostu. O spadku mówiło niewielu.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Dane gospodarcze
Polacy w lepszych nastrojach konsumenckich. Ale plany zakupowe skromne
Dane gospodarcze
Członkini RPP Iwona Duda: Nie widzę szans na obniżki stóp procentowych w tym roku
Dane gospodarcze
Popyt konsumpcyjny w górę, inflacja w dół
Dane gospodarcze
Ludwik Kotecki z RPP: Inflacja może wzrosnąć już w kwietniu-czerwcu
Dane gospodarcze
Węgrzy znów tną stopy procentowe