Indeks cen konsumpcyjnych (CPI), podstawowa miara inflacji w Polsce, wzrósł w marcu według wstępnych szacunków GUS o 2 proc. rok do roku. To oznacza, że zaledwie cztery miesiące po tym, gdy deflacja ustąpiła miejsca inflacji, ta zaczęła słabnąć. W lutym bowiem CPI zwyżkował o 2,2 proc. rok do roku.
Cel się oddala
Ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści przeciętnie oczekiwali, że ceny konsumpcyjne w marcu wzrosły tak jak w lutym. Te prognozy były jednak zbierane tuż przed piątkowym odczytem GUS. Tymczasem w czwartek ukazały się dane o inflacji w Niemczech, gdzie wyhamowała ona z 2,2 do 1,6 proc. Na ich podstawie można było przypuszczać, że w Polsce inflacja także straciła zęby.
Po lutowym odczycie CPI część ekonomistów zakładała, że w marcu dynamika cen w Polsce może dojść do 2,5 proc., czyli do celu inflacyjnego NBP, który ostatnio był spełniony pod koniec 2012 r. Teraz wydaje się, że w tym roku inflacja nie osiągnie tego poziomu nawet przejściowo. „Szacujemy wstępnie, że do czerwca inflacja pozostanie w okolicach 2,0 proc." – napisali ekonomiści BOŚ. Według nich latem dynamika cen może wrócić do 2,2 proc., ale do końca roku spadnie do 1,7 proc.
Co zmieniło się w ciągu ostatniego miesiąca? GUS we wstępnych szacunkach CPI nie podaje szczegółów dotyczących struktury zmian cen. Ekonomiści podejrzewają jednak, że inflację w marcu stłumił m.in. mniejszy niż miesiąc wcześniej roczny wzrost cen żywności, w szczególności warzyw, oraz paliw. W lutym żywność i napoje bezalkoholowe podrożały o 3,9 proc., najbardziej od grudnia 2012 r., a paliwa do prywatnych środków transportu aż o 21,2 proc., najbardziej od siedmiu lat.
– Spodziewamy się w II kwartale dalszej normalizacji cen żywności wraz z napływem na rynek rodzimej produkcji (owoców i warzyw – red.) – powiedział Jakub Rybacki, ekonomista z ING Banku Śląskiego. Także paliwa powinny drożeć coraz wolniej, ze względu na podwyższającą się stopniowo bazę odniesienia sprzed roku oraz ostatnie umocnienie złotego wobec dolara.