Pod prawdziwym ostrzałem niemieckie finanse znajdą się w marcu podczas konferencji G20.

Niemcy od lat byli krytykowani za brak umiejętności pobudzenia popytu wewnętrznego i opierania rozwoju gospodarki przede wszystkim na eksporcie. W tej chwili taka polityka dostała kolejny bodziec, bo przy słabym euro, międzynarodowa konkurencyjność niemieckich produktów jest jeszcze większa. Amerykanie z kolei korzystając z silnego dotychczas dolara chętnie kupowali i niemieckie auta i maszyny do produkcji.

Deutsche Bank w swojej analizie wskazuje, że silna gospodarka niemiecka powinna poprawić nastroje konsumentów, a co za tym idzie, także zwiększyć popyt wewnętrzny, co z kolei spowoduje, że w roku 2020 nadwyżka na rachunku bieżącym wyniesie nie więcej, jak 7 proc. PKB. Spaść mają także oszczędności, bo rośnie populacja emerytów, którzy zazwyczaj mają mniej pieniędzy na odłożenie, niż osoby, które nadal pracują. Z kolei rosnąca liczba uchodźców spowoduje popyt na importowane towary. Spadek oszczędności, to także wynik rosnących cen na rynku nieruchomości, które idą w górę szybciej, niż dochody gospodarstw domowych i koszty wynajmu. Dlatego właściciele nieruchomości czują się bogatsi i chętnie zaciągają kredyty pod hipotekę swoich domów.

Tyle, że zdaniem Heiko Petersa, analityka Deutsche Banku 7 proc. nadwyżki, jaka jest prognozowana w 2020 roku, to nadal sporo, a prawdziwa obniżka , ze względów demograficznych, jest spodziewana dopiero w 2025 roku.