Dlatego rządy przywiązują ogromną wagę do tego, na jakim miejscu w tym rankingu znalazł się ich kraj. Rząd Chile właśnie uznał, że ostatni spadek tego kraju na 55 pozycję w edycji z 2017 („Doing Business 2018”) roku był motywowany politycznie, a zmiany w metodologii wyliczania pozycji 190 krajów ocenianych w rankingu zostały wprowadzone po to, by uderzyć właśnie w Chile. W rankingu Światowego Forum Ekonomicznego oceniającego konkurencyjność gospodarek kraj ten plasuje się zazwyczaj się na 33-34 miejscu. Pozycja w „Doing Business” natomiast była niestabilna i Chile teraz jest niżej niż np. Meksyk (49.). Najwyżej jednak, na 34. pozycji znajdowało się podczas prezydentury Sebastiana Pinery (2010-2014). Pinera, który ponownie obejmie urząd 11 marca 2018 zapowiadał w kampanii odwrócenie niekorzystnych dla biznesu reform wprowadzonych przez Michelle Bachelet i obiecuje obniżenie podatków i odebranie niektórych przywilejów związkom zawodowym.
Będzie interwencja
Michelle Bachelet zapowiada jeszcze przed wygaśnięciem swojej kadencji interwencję w Waszyngtonie, gdzie mieści się siedziba Banku Światowego. „Będziemy się domagać przeprowadzenia formalnego dochodzenia” - napisała na Twitterze prezydent Chile. I podkreśla, że jej zarzuty mają podstawę nie tylko ambicjonalną. O możliwości manipulacji powiedział w rozmowie z „Wall Street Journal” główny ekonomista i wiceprezes Banku Światowego, Paul Romer. Jego zdaniem spadek Chile w rankingu wynika wyłącznie ze zmiany metodologii, a nie z realnego pogorszenia warunków do prowadzenia działalności gospodarczej.
Za analizę wszystkich ocen z „Doing Business 2018”, przygotowanych na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród m.in przedsiębiorców, odpowiedzialny był chilijski ekonomista Augusto Lopez Claros, który właśnie rozstał się na rok z BŚ i objął stanowisko wykładowcy w waszyngtońskiej Edmund Walsh School of Foreign Service na Uniwersytecie Georgetown. Teraz zarzeka się teraz,że zarzuty chiljskich władz są zupełnie bezpodstawne. Ostrzega jednocześnie przed nadinterpretacją wyników rankingu. — Zdarza się często,że jakiś kraj doskonale daje sobie radę w naszym rankingu, a zmiany makroekonomiczne idą tam w złym kierunku. I przypomina przypadek Islandii, która awansowała w roku 2008 w sytuacji, kiedy w gospodarce doszło do zapaści.
To jest maraton
Polska jest w „Doing Business” wyżej niż Chile. W jego ostatniej edycji wprawdzie spadła o trzy pozycje, ale i tak uplasowała się na 27. miejscu. Ale w roku 2016 awansowała o jedno „oczko”. Trudno więc tej sytuacji podejrzewać, że była to manipulacja polityczna.- Porównując ranking Doing Business do maratonu, można powiedzieć, że Polska wybiegła teraz nieco lepszy czas niż rok temu, jednak niektóre kraje były szybsze, dlatego pozycja Polski lekko spadła - wyjaśniał Carlos Pinerúa, przedstawiciel Banku Światowego w Polsce i krajach bałtyckich. Największą bolączką w przypadku Polski były zawsze ciągnące się latami sprawy sądowe, zwłaszcza o odzyskiwanie należności.
Nie tylko Chile
Interwencja Chile, kraju który zawsze spadał w „Doing Business”, kiedy władzę przejmowała Michelle Bachelet, nie jest pierwszą. W przeszłości zdarzało się, że rządy niektórych krajów wręcz domagały się ustąpienia ze stanowiska bułgarskiego ekonomisty Simeona Djankowa, człowieka, który „Doing Business” wymyślił w 2003 roku. Kilkakrotnie przyjeżdżali do Waszyngtonu Brazyliczycy, licząc, że osobistą interwencją uda się im wymusić awans. Ostatecznie, Djankow odszedł z Banku Światowego i przez trzy lata (2010-2013) był wicepremierem- ministrem finansów Bułgarii. Teraz, jako profesor ekonomii jeździ z wykładami o świecie.