Już we wtorek premier Mateusz Morawiecki ma wygłosić swoje exposé, a posłowie zdecydować, co dalej z kontrowersyjnym pomysłem zniesienia limitu składek ZUS (tzw. 30-krotność). Przeciwko ostro protestują i pracodawcy, i związkowcy, ale rząd kurczowo trzyma się tej propozycji, by być w zgodzie z tzw. regułą wydatkową. A z niej wynika, że jeśli do kasy państwa nie wpłyną pieniądze ze zniesienie limitu, to trzeba podnieść podatki albo ograniczyć jakieś wydatki.
Czytaj także: Rada Dialogu Społecznego przeciw zniesieniu limitu składek na ZUS
Lepsze nawet wyższe podatki
Przed wtorkowym posiedzeniem Sejmu zapytaliśmy więc organizacje biznesowe: jeśli nie zniesienie limitu, to co? A inaczej mówiąc: czy warto poszukać innych sposobów na pozyskanie około 5 mld zł, które ma przynieść zniesienie 30-krotności? A jeśli tak, to gdzie je znaleźć.
Zdaniem naszych rozmówców odpowiedź na pierwsze pytanie jest oczywista. – Podnoszenie składek ZUS dla najbogatszych jest najgorszym sposobem finansowania obietnic wyborczych, bo to dewastuje system emerytalny w Polsce – wytyka Jeremi Mordasewicz, doradca Konfederacji Lewiatan. – Pokazuje to, że rząd nie ma odwagi, by przyznać się, iż jego obietnice wymagają podniesienia podatków – dodaje.