W bieżącym roku rząd federalny zaciągnął na to rekordowy dług 218 mld euro, planowany na prawie 100 mld będzie więc drugim co do wielkości długiem tego kraju od czasu II wojny. — Budżetem na 2021 r. chcemy jasno pokazać, że będziemy nadal zdecydowanie działać, nawet jeśli kosztuje to wiele pieniędzy, bo nie robienie niczego kosztowałoby kraj jeszcze więcej — oświadczył minister finansów Olaf Scholz po przedstawieniu projektu budżetu gabinetowi.

Budżet podkreśla zdecydowanie ministra, by nadal zmieniać wcześniejszy wizerunek Niemiec jako mistrza Europy w zaciskaniu pasa i zapewnić Berlinowi nową rolę — największego w strefie euro ośrodka, który łoży środki na walkę w wyjście z zapaści wywołanej przez koronawirusa — pisze Reuter. Przepisy fiskalne wymagają zawieszenia w 2021 r. konstytucyjnego limitu zadłużania się, w tym roku parlament już to zrobił. Od 2022 r. Niemcy zamierzają przywrócić przepisy ograniczające zaciąganie długu do ułamkowej części PKB. W 2022 r. będzie to 10,5 mld euro, rok później 6,7 mld i w 2024 r. 5,2 mld. To oznacza, że Berlin nie planuje powrotu do bardzo ostrożnej polityki fiskalnej utrzymywania zrównoważonego budżetu.

Niemcy korzystają z rekordowo niskich kosztów zapożyczania się, częściowo dzięki łagodnej polityce pieniężnej EBC, więc obsługa długu może zmaleć jeszcze bardziej w tym roku mimo planów dodatkowego pożyczania. Władze przewidują, że dług publiczny wobec PKB skoczy w 2020 r. do ok. 75 proc. z poniżej 60 proc. w 2019 r. i utrzyma się na tym poziomie w 2021 r., gdy gospodarka będzie odradzać się. Będzie i tak zdecydowanie najniższy w gronie krajów z grupy G7, bo np. brytyjski dług wzrośnie do 100 proc. PKB, a japoński nawet do 265 proc.