Rekordowa góra długu

Rząd zamierza w ciągu dwóch lat zwiększyć zadłużenie Polski o ogromną kwotę 480 mld zł. Pytanie, co PiS chce z tym fantem zrobić: spłacić czy zostawić w spadku następcom?

Aktualizacja: 24.09.2020 18:10 Publikacja: 23.09.2020 21:00

Rekordowa góra długu

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Na koniec 2021 r. zadłużenie państwa ma sięgnąć ponad 1,52 bln zł, czyli o prawie 50 proc. (ok. 480 mld zł) więcej niż na koniec 2019 r. Tak dużych zobowiązań i w tak szybkim tempie nie zaciągał dotychczas żaden rząd od czasów transformacji.

Czytaj także: Pandemiczny dług trzeba będzie zacząć „spłacać”

Także w relacji do PKB nasz dług ma być rekordowo wysoki i w przyszłym roku sięgnąć 64,7 proc. PKB. To znaczy, że znajdziemy się ponad limitem wyznaczonym dla państw UE, który wynosi 60 proc. PKB. Choć nie oznacza to automatycznie, że przekroczymy konstytucyjny limit 60 proc. PKB, ponieważ dług jest liczony według innej metodologii.

Zadłużenie Polski bije rekordy ze względu na konieczność walki z gospodarczymi skutkami pandemii. I eksperci raczej nie mają tego rządowi za złe.

– Dziś mamy zielone światło dla wysokiego wzrostu zadłużenia – mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. – Ale w 2021 r. zmieni się ono na żółte, a potem na czerwone. Akceptacja dla wysokiego poziomu długu zniknie, pojawi się presja na jego ograniczenie – ostrzega.

Ekonomiści nie mają wątpliwości, że ten proces powinien się zacząć już w 2022 r. – Przy czym nie chodzi tu o nominalną jego spłatę, lecz raczej o „wyrastanie" z długu, tak by zmniejszał się on w relacji do wartości gospodarki – wyjaśnia Aleksander Łaszek, główny ekonomista Fundacji FOR. – I nie będzie to proces łatwy – zaznacza.

Nie wystarczy czekać, aż rosnąca gospodarka wyciągnie nas z kłopotów, trzeba też dokonać wysiłku tzw. zacieśnienia fiskalnego. – By zadłużenie nie narastało, trzeba ograniczyć potrzeby pożyczkowe, np. przejrzeć wydatki publiczne pod kątem tego, z czego można zrezygnować – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.

Pod nóż mogą iść np. programy społeczne, takie jak 13. i 14. emerytura czy 500+ na każde dziecko. Można się też spodziewać mniejszych wydatków na inwestycje, np. drogi czy koleje (choć tu budżetowe środki mogą zastąpić fundusze UE).

Po trochu rząd już nas przygotowuje do trudnych czasów. Choć gospodarka wciąż potrzebuje wsparcia, np. w postaci ulg podatkowych, resort finansów nie chce odstąpić od nowych danin, takich jak podatek handlowy czy opłata cukrowa, choć to cios dla rynku podnoszącego się z recesji. Pierwszą ofiarą pandemicznego długu staje się zaś sfera budżetowa, gdzie planowane są redukcja zatrudnienia i zamrożenie wynagrodzeń.

Na koniec 2021 r. zadłużenie państwa ma sięgnąć ponad 1,52 bln zł, czyli o prawie 50 proc. (ok. 480 mld zł) więcej niż na koniec 2019 r. Tak dużych zobowiązań i w tak szybkim tempie nie zaciągał dotychczas żaden rząd od czasów transformacji.

Czytaj także: Pandemiczny dług trzeba będzie zacząć „spłacać”

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Budżet i podatki
Ponad 24 mld zł dziury w budżecie po I kwartale. VAT w górę, PIT dołuje
Budżet i podatki
Francja wydaje ciągle za dużo z budżetu
Budżet i podatki
Minister finansów: Budżet wygląda całkiem dobrze
Budżet i podatki
Polacy zmienili nastawienie do podatków. Zawinił Polski Ład
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Budżet i podatki
Unijne rygory fiskalne zablokują inwestycje