Ryzykowny plan utrzymania deficytu budżetowego w ryzach

Przyszłoroczny deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 3,3–3,5 proc., czyli więcej niż unijny limit wynoszący 3 proc. PKB – ostrzegają ekonomiści.

Aktualizacja: 23.08.2016 21:39 Publikacja: 23.08.2016 20:30

Foto: Bloomberg

We wtorek rząd debatował nad projektem budżetu na 2017 r. na nieformalnym posiedzeniu, a w czwartek zajmie się nim już oficjalnie. Tymczasem ekonomiści ostrzegają, że zaplanowany na przyszły rok deficyt finansów publicznych jest bardzo ambitnym i trudnym do osiągnięcia założeniem. Ministerstwo Finansów uważa, że będzie to 2,9 proc., czyli poniżej 3 proc. PKB wymaganych przez UE.

– W naszej opinii będzie to 3,3–3,5 proc. – komentuje Karol Pogorzelski z ING Banku. – Widzimy kilka zagrożeń dla planów resortu finansów. I uważamy, że zrealizuje się co najmniej jedno, co już wystarczy, by deficyt przekroczył 3-proc. limit – dodaje.

Pierwsze ryzyko wiąże się z oczekiwaniem resortu finansów, że w przyszłym roku tylko budżet centralny zanotuje ogromny deficyt, pozostałe zaś sektory finansów publicznych pokażą wyraźną nadwyżkę. Czy to możliwe? – Wydaje się, że to mało prawdopodobne. Bardziej prawdopodobne, że w przyszłym roku samorządy zaczną się zadłużać, by móc realizować projekty unijne. Tak było w poprzedniej perspektywie budżetowej UE, a resort finansów nie bardzo ma wpływ na aktywność inwestycyjną samorządów – mówi Pogorzelski. I dodaje, że deficyt samorządów nie musi być duży, wystarczy 0,1–0,2 proc., by popsuć rządowe plany. Ekonomiści z PKO BP szacują, że deficyt wyniesie 4,5 mld zł.

Drugie poważne ryzyko wynika z założonego w projekcie budżetu stosunkowo wysokiego wzrostu dochodów. – Na pierwszy rzut oka ten wzrost nie jest zbyt ambitny – ok. 10 mld zł, czyli 3,3 proc. w porównaniu z planem na 2016 r. – analizuje Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK. – Ale dochody w 2016 r. są zawyżone przez wpływy jednorazowe: z aukcji LTE i z zysku NBP – dodaje.

Jeśli odejmiemy te kwoty, to okaże się, że plan zakłada wzrost dochodów w 2017 r. o ponad 22 mld zł. Same podatki mają się zwiększyć nawet o 8 proc., czyli prawie dwa razy szybciej niż wzrost nominalnego PKB. Jest to możliwe, ale przy założeniu, że fiskusowi uda się przymknąć lukę podatkową.

Trzecie i czwarte ryzyko to brak ścisłej dyscypliny w wydatkach oraz niższe od oczekiwań tempo wzrostu PKB. Rząd oczekuje w 2017 r. wzrostu 3,6-proc., ale np. ekonomiści BZ WBK – tylko 2,9-proc.

We wtorek rząd debatował nad projektem budżetu na 2017 r. na nieformalnym posiedzeniu, a w czwartek zajmie się nim już oficjalnie. Tymczasem ekonomiści ostrzegają, że zaplanowany na przyszły rok deficyt finansów publicznych jest bardzo ambitnym i trudnym do osiągnięcia założeniem. Ministerstwo Finansów uważa, że będzie to 2,9 proc., czyli poniżej 3 proc. PKB wymaganych przez UE.

– W naszej opinii będzie to 3,3–3,5 proc. – komentuje Karol Pogorzelski z ING Banku. – Widzimy kilka zagrożeń dla planów resortu finansów. I uważamy, że zrealizuje się co najmniej jedno, co już wystarczy, by deficyt przekroczył 3-proc. limit – dodaje.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Budżet i podatki
Tusk: kwota wolna 60 tys. w tym roku nie jest możliwa, ale będzie faktem
Budżet i podatki
Szwedzka skarbówka ściągnie podatki ze szpiega. Z wypłat, które dostał od Rosji
Budżet i podatki
Wraca VAT na żywność. Co to oznacza dla portfeli polskich klientów?
Budżet i podatki
Wyższa stawka VAT, czyli konieczne łatanie budżetowej dziury
Budżet i podatki
Żywność od kwietnia zdrożeje o 3-5 proc. Koniec z zerową stawką VAT