– Efektywne uszczelnianie systemu podatkowego jest, paradoksalnie, czynnikiem recesyjnym – taką z pozoru kontrowersyjną tezę postawił ostatnio Mirosław Gronicki, były minister finansów.
– Nadzwyczajny wzrost wpływów podatkowych, wyższy, niż wynikałoby to ze wzrostu aktywności gospodarczej, oznacza zmniejszenie dochodów do dyspozycji w sektorze prywatnym. A mniejsze dochody to mniejszy popyt, co wpływa na obniżenie dynamiki PKB – wyjaśnia „Rzeczpospolitej" Gronicki.
– I nie jest istotne, że obniżają się dochody w szarej czy czarnej strefie, że fiskus odzyskuje podatki od oszustów. Po prostu takie są reguły gry na poziomie makroekonomii – podkreśla były szef MF. I dodaje, że nawet szara strefa tworzy PKB. – Uszczelnienie systemu podatkowego nie przynosiłoby skutków ubocznych dla gospodarki, tylko gdyby całość zysków z przestępczości podatkowej była transferowana za granicę. Nie sądzę jednak, by tak było – zaznacza.
– Rzeczywiście co do zasady poprawa ściągalności podatków może spowalniać wzrost gospodarczy – potwierdza Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska. Jego zdaniem, jeśli uszczelnienie systemu przynosiłoby np. 5 mld zł rocznie, to negatywny wpływ na gospodarkę byłby praktycznie niezauważalny. Jeśli 20–30 mld zł rocznie, jak obiecuje rząd, to efekt byłby znacząco wyższy.
– Co oczywiście nie znaczy, że rząd nie powinien prowadzić działań na rzecz ograniczenia luki podatkowej. W Polsce jest ona tak ogromna, że nie można siedzieć bezczynnie – podkreśla Borowski. – A przy wysokim wzroście gospodarczym, jaki mamy obecnie, moment na uszczelnianie jest wręcz idealny – dodaje.