Podpisana w piątek przez prezydent ustawa budżetowa na 2017 r. zakłada, że wpływy z podatków wyniosą ok. 301,1 mld zł. Oznacza to, że przeciętnie każdy Polak, przekaże na rzecz państwa tym roku 7835 zł. Choć oczywiście to tylko statystyka i niektórzy Polacy zapłacą znacznie mniej, inni – znacznie więcej, ale jak powtarzają ekonomiści, najważniejsze jest to, że podatki i tak są nieuniknione.
I tak, w formie podatku VAT mamy oddać państwu 143,5 mld zł, czyli 3733 zł na głowę. To aż 11 proc. więcej niż przewidywane wykonanie z 2016 r. Taki duży wzrost ma być przede wszystkim efektem uszczelniania systemu podatkowego, w tym ograniczenie wyłudzeń VAT. Ale też Polacy mają po prostu więcej pieniędzy wydawać na konsumpcję, a to konsumpcja jest obłożona tym podatkiem.
Stawki podatku VAT w 2017 r. mają się nie zmienić (i wynosić 5, 8 i 23 proc.), choć jeszcze w na początku zeszłego roku rząd rozważał możliwość (zgodnie z ustawowymi zapisami pozostawionymi przez rząd PO-PSL) ich obniżenia. Centrum Analiz Ekonicznych CenEA wyliczyło, że brak obniżki stawek VAT oznacza straty dla gospodarstw domowych rzędu 4 mld zł.
Akcyza, którą płacimy przede wszystkich kupując papierosy, alkohol, paliwa czy energię elektryczną, ma zasilić budżet państwa kwotą 69 mld zł, czyli 1795 zł per capita. W porównaniu z 2016 r. to planowany wzrost o 5,6 proc. Co do zasady stawki tego podatku mają się nie zmienić, ale w efekcie inne konstrukcji akcyzy na wyroby tytoniowe, paczka papierosów może podrożeć średnio nawet o 70 groszy. Trwają też prace nad zmianą konstrukcji akcyzy na samochody, co może przynieść wzrost cen tzw. starych samochodów używanych.
Z podatku PIT do budżetu ma wpłynąć 51 mld zł, czyli 4,9 proc. więcej (a do budżetów samorządowych prawie drugie tyle). Taki wzrost wynika z założonej przez rząd kontynuacji poprawy na rynku pracy, bo przeciętnie wynagrodzenie – według szacunków Ministerstwa Finansów – ma w tym roku zwiększyć się o 5 proc, a zatrudnienie – o 0,2 proc.