– Deweloperzy mają ciągle spore zaległości. Po wiosennym lockdownie Polacy wrócili do biur sprzedaży, wymuszając odświeżanie i poszerzanie oferty. W 2020 r. firmy rozpoczęły jednak budowę o ponad 8 proc. (prawie 12 tys.) mieszkań mniej rok do roku – mówi Bartosz Turek, analityk HRE Investments. – Początek tego roku przyniósł duże zainteresowanie rynkiem mieszkaniowym. Dane z wyszukiwarki Google sugerują, że było ono wyższe niż w 2019 r. Niewykluczone, że wpływają na to rekordowe oszczędności obywateli. Polacy kupują obligacje skarbowe, kruszce, jednostki funduszy inwestycyjnych albo próbują swoich sił na giełdzie, a nawet biorą się do ryzykownych spekulacji na rynku wirtualnych walut. Rynek mieszkaniowy jest uznawany przez wielu za bezpieczną przystań dla kapitału – dodaje Turek.
Podkreśla, że popyt kreują nie tylko szukający ochrony oszczędności przed utratą wartości. Według BIK w styczniu banki udzieliły 37,5 tys. kredytów hipotecznych, tyle samo co rok wcześniej, ale średnia wartość kredytu, o jaki proszą klienci, wzrosła o 6 proc., do 306,5 tys. zł. To skutek wzrostu cen mieszkań.
– Bardzo ważne jest to, że banki obniżają wymagania, akceptują wnioski od osób posiadających 10 proc. wkładu własnego, a nie np. 15–20 proc. – zaznacza Turek.
Kazimierz Kirejczyk, wiceprezes JLL, zastrzega, że okoliczności są nietypowe i łatwiej dziś mówić o sytuacji społeczno-gospodarczej w perspektywie dwu-, trzyletniej niż o najbliższych miesiącach. – W średnim terminie z dużym prawdopodobieństwem powinniśmy nie tylko wyjść z pandemii, ale i mówić już o nowej normalności. W krótkiej perspektywie naturalne staje się rysowanie różnych scenariuszy. W najbardziej naszym zdaniem prawdopodobnym sytuacja na rynku mieszkaniowym w 2021 r. powinna być efektem kontynuacji trendów obserwowanych w II połowie 2020 r. – mówi Kirejczyk. Po pierwsze, to wzrost znaczenia rodzin poprawiających warunki mieszkaniowe. Po drugie, dobra sprzedaż luksusowych apartamentów. Po trzecie, słaby popyt osób nastawionych na szybkie wprowadzenie lokali na rynek najmu. A po czwarte, stabilny lub nawet lekko rosnący popyt posiadaczy oszczędności szukających lokaty kapitału.
– W takim scenariuszu nowa podaż, czyli liczba mieszkań wprowadzanych przez deweloperów do oferty, powinna podążać za bieżącą sprzedażą. W jednych miastach może rosnąć nieco szybciej, a w innych może być zbyt mała, co będzie powodować zmniejszanie się puli dostępnych do zakupu lokali. W takim wariancie przeciętne ceny będą się utrzymywać na stabilnym poziomie albo nawet nieznacznie rosnąć – ocenia Kirejczyk.
Agnieszka Mikulska, ekspert rynku nieruchomości w CBRE, wskazuje, że nowy rok branża rozpoczęła intensywnie: mimo trwającej pandemii i ostrzejszej niż rok temu zimy zaczęto budowę większej liczby mieszkań niż w jakimkolwiek styczniu, odkąd GUS rejestruje dane, czyli od 2005 r. – Z pewnością to popyt spowodował, że deweloperzy starają się nań odpowiedzieć nowymi inwestycjami. Można przy tym zauważyć, że optymistyczne dane GUS stoją w pewnej sprzeczności z coraz częściej zgłaszanymi przez deweloperów problemami z uruchamianiem projektów, w tym z prowadzeniem procedur administracyjnych. Istnieje ryzyko, że w kolejnych miesiącach tego roku zaczniemy mieć do czynienia z problemami po stronie podaży – podkreśla Mikulska.