Ustawa o wstrzymaniu sprzedaży nieruchomości Zasobu Własności Rolnej Skarbu Państwa oraz zmianie niektórych ustaw, potocznie zwana ustawą o obrocie ziemią, to akt, który wywarł duży wpływ na transakcje – wbrew tytułowi – prywatnymi gruntami rolnymi w Polsce.
– Ustawa wprowadziła restrykcyjne ograniczenia w sprzedaży i zakupie nieruchomości rolnych, które uszczuplają konstytucyjnie gwarantowane prawo własności – mówi wprost Anna Woźniakowska-Dębiec z kancelarii Gardocki i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni.
Obostrzenia w sprzedaży nie znajdują zastosowania jedynie w przypadku działek nabywanych – co do zasady – przez rolników bądź ich bliskich. Nie wpływają także na transakcje dotyczące nieruchomości o powierzchni mniejszej niż 0,3 ha. W pozostałych przypadkach, by móc kupić kawałek gruntu, trzeba mieć zgodę Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa i zobowiązać się, że przez dziesięć lat będzie się prowadzić gospodarstwo, a ziemi się nie sprzeda.
Tymczasem w granicach administracyjnych nawet samego miasta stołecznego Warszawy jest wiele nieruchomości, które nie nadają się do prowadzenia produkcji rolnej, a które mają status ziemi rolnej. – Ich właściciele są zablokowani. Nie mogą sprzedawać gruntów. Muszą czekać na uchwalenie i wejście w życie planu miejscowego, który zmieni przeznaczenie ich działek na budowlane – mówi adwokat Maciej Górski z Instytutu Badań nad Prawem Nieruchomości.
Ci bardziej zdeterminowani, by budować na terenach oznaczonych w ewidencji jako rolne, z ustawą sobie jednak radzą. Wymaga to od nich jednak pewnej inwestycyjnej gimnastyki. – Strukturę transakcji należy ułożyć w ten sposób, aby sprzedaż nastąpiła po chwili, w której działka przestaje mieć charakter rolny. Inwestor, nie będąc jeszcze właścicielem, występuje o warunki zabudowy i pozwolenie na budowę, a przeniesienie własności może nastąpić dopiero po rozpoczęciu prac budowlanych i – w cudzysłowie – wylaniu fundamentów – opowiada mecenas Górski.