Realny jak nigdy dotąd staje się brak porozumienia i nagłego rozstania Wielkiej Brytanii z Unią: bez okresu przejściowego, bez żadnych nowych zasad współpracy. Komisja Europejska w grudniu ubiegłego roku przyjęła akty prawne na taką ewentualność, które mają na kilka miesięcy zabezpieczyć prawa obywateli, minimum płynności w transporcie lotniczym i efektywność systemów finansowych. Ale w praktyce największy ciężar przygotowań spoczywa na państwach członkowskich.
Państwa UE najbardziej powiązane gospodarczo z Wielką Brytanią od kilku miesięcy doradzają firmom i przekazują im pieniądze na wypadek przywrócenia granic celnych i wyjścia Wielkiej Brytanii ze wspólnego rynku. Zatrudniają też celników. Chodzi nie tylko o kontrole na granicach, związany z tym czas oczekiwania oraz konieczność płacenia ceł.
Ważne są także standardy techniczne i sanitarne – dziś są na wspólnym rynku identyczne, ale poza UE już nie. I tak na przykład superszybki pociąg Eurostar z Brukseli do Londynu, który wozi podróżnych od rana do wieczora co godzinę, będzie miał maszynistów i osprzęt bez autoryzacji na rynku unijnym.
To jeden z tysięcy problemów, które powoli przebijają się do świadomości społecznej i na które trzeba się przygotować. Belgia szacuje, że dla utrzymania obecnego poziomu obrotów handlowych z Wielką Brytanią firmy musiałyby rocznie płacić ok. 1,6 mld euro ceł. A pracę w wyniku brexitu straciłoby 40 tys. osób. Od września przedsiębiorstwa mogą sprawdzić przygotowanie do brexitu z pomocą specjalnego instrumentu online.
W najbliższy piątek gabinet Charlesa Michela zbiera się na posiedzeniu poświęconym właśnie instrumentom, które trzeba wdrożyć w ramach planu awaryjnego. Parlament miałby je przegłosować do końca lutego. Już zatrudnia dodatkowych celników do portu w Antwerpii (drugiego co do wielkości w Europie), a także do agencji ds. bezpieczeństwa żywności.