32-letni Masternak ma na koncie 46 zawodowych walk i spore sukcesy. Był mistrzem Europy, walczył o mistrzostwo świata, toczył wyrównane boje z czołowymi pięściarzami wagi junior ciężkiej, m.in. z Anglikiem Tonym Bellewem i Kubańczykiem Yunierem Dorticosem. Teraz postanowił powalczyć o prawo do startu w igrzyskach w Tokio. Od czerwca 2016 roku regulamin stwarza takie możliwości.
Mistrzostwa w Opolu Masternak wygrał w dobrym stylu. Tak naprawdę postawił mu się tylko o dziesięć lat młodszy Michał Soczyński, broniący tytułu w wadze do 91 kg. Ale to dopiero początek krętej drogi do Tokio. W połowie marca w Londynie rozegrany zostanie turniej kwalifikacyjny dla Europy, a jeśli nie zakończy się on po myśli naszego zawodowca, to pozostanie mu jeszcze jedna szansa, w Paryżu, w połowie maja, gdzie z całego świata zjadą ci, którym wcześniej się nie udało. Masternak wierzy, że wystąpi na igrzyskach, ale rywale, z którymi zmierzy się w kwalifikacjach, będą znacznie mocniejsi od tych, z którymi wygrywał w Opolu.
W Rio de Janeiro Polskę w kategorii ciężkiej (91 kg) reprezentował Igor Jakubowski, wicemistrz Europy z 2015 roku, ale przegrał już pierwszą walkę. Jedyny olimpijski medal dla Polski w tej wadze zdobył w Seulu (1988) 20-letni wtedy Andrzej Gołota i miał, podobnie zresztą jak ówczesny trener naszej reprezentacji Andrzej Gmitruk, uczucie niedosytu, bo liczył na więcej. Ostatnim Polakiem na olimpijskim podium (Barcelona – 1992) był Wojciech Bartnik, dziś już sam udział naszego pięściarza w igrzyskach jest sukcesem.
Ale nie tylko polski zawodowiec pojedzie w marcu do Londynu z szansami na olimpijski awans. Wysoki poziom zaprezentowali finaliści wagi lekkopółśredniej (63 kg) i średniej (75 kg). W tej pierwszej 20-letni Damian Durkacz pokonał medalistę ME (2017) i Igrzysk Europejskich (2015), Mateusza Polskiego, a w kategorii średniej Ryszard Lewicki – trzy lata starszy od Durkacza, mieszkający w Anglii – po naprawdę dobrej walce wygrał z Rafałem Wołczeckim.
W czerwcu, przy ustalaniu polskiej reprezentacji na II igrzyska europejskie i mistrzostwa Europy w Mińsku, Lewickiego niesłusznie pominięto, zwyciężyły wówczas interesy klubowe. Wypada mieć nadzieję, że tym razem nowy trener kadry, Iwan Juszczenko, nie popełni podobnego błędu.