Wspomniany Kliczko wraz z bratem Witalijem też zapełniali stadiony w Niemczech, ale walki Ukraińców nie budziły takiego zainteresowania. Być może dlatego, że ich dominacja była zbyt wyraźna, właściwie nie mieli konkurencji, a przy tym styl, jaki prezentował w ringu młodszy z braci, Władimir, był po prostu nudny.
Joshua jest inny. Fizycznie jeszcze bardziej atletyczny niż młodszy Kliczko, mentalnie podobny do starszego z ukraińskich braci: nie boi się nikogo. W Cardiff pokonał w dziesiątej rundzie twardego jak skała Carlosa Takama. Kameruńczyk z francuskim paszportem nie padł wprawdzie na deski, ale został poddany przez sędziego. Zdaniem wielu ekspertów, przedwcześnie. Blisko dwumetrowemu, składającemu się z samych mięśni Anglikowi taka pomoc nie jest potrzebna.
Joshua, mistrz igrzysk w Londynie (2012), chce w przyszłym roku unifikować tytuły i walczyć z Josephem Parkerem i Deontayem Wilderem. Do niego należą dziś pasy IBF i WBA, do Nowozelandczyka WBO, a do Amerykanina WBC.
Wilder, brązowy medalista igrzysk w Pekinie (2008), nie może nawet marzyć o takim zainteresowaniu, jakim cieszy się Joshua, wciąż jest w cieniu amerykańskich ikon królewskiej kategorii, takich jak Joe Louis, Muhammad Ali, Joe Frazier, George Foreman, Larry Holmes, Mike Tyson i Evander Holyfield. Przebić się przez pamięć o takich gigantach nie będzie łatwo.
Wilder może tego dokonać, ale pod jednym warunkiem: musi się zmierzyć z Joshuą i wygrać. Najlepiej w nowojorskiej Madison Square Garden lub w Las Vegas, ale bardziej prawdopodobne jest, że spotkają się na Wembley.