Warto tylko pamiętać, że 37- letni Chisora, który właśnie poniósł dziesiątą porażkę na zawodowym ringu, nie należy do elity królewskiej kategorii. A mimo to wygrał z Usykiem trzy początkowe rundy i trochę go postraszył.
Sędziowie punktowali 117:112, 115:113, 115:113 dla Usyka, werdykt sugeruje więc (szczególnie w przypadku dwóch sędziów) wyrównany pojedynek, co nie odpowiada prawdzie. Od piątej rundy kontrolę nad walką przejął były mistrz wagi junior ciężkiej. Ci, którzy liczyli, że Ukrainiec znokautuje Chisorę, być może są zawiedzeni, ale Usyk nigdy nie był ringowym kilerem i tym bardziej nie będzie nim w wadze ciężkiej.
Zresztą Ukrainiec sam postawił sobie tylko trójkę za ten pojedynek w dziesięciostopniowej skali. Ale od razu dodał, że będzie królem wagi ciężkiej, że pokona urzędujących mistrzów, Anthony'ego Joshuę i Tysona Fury'ego.
Usyk jest znakomitym pięściarzem, nie ma jednak nokautującego ciosu i w gronie olbrzymów takich jak Joshua i Fury nie imponuje fizycznością. Ale w boksie tacy jak on mają szansę nawet z olbrzymami, szczególnie gdy potrafią przyjąć mocne uderzenie i mają psychikę mistrza. Znacznie lepsi od Chisory muszą więc mieć się na baczności.
Na razie Usyk ma pas interkontynentalny i prawo do walki z mistrzem organizacji WBO, czyli z Joshuą, który 12 grudnia (też w Londynie) zmierzy się z Bułgarem Kubratem Pulewem.