Eddie Hearn, promotor Brytyjczyka Joshui, byłego mistrza świata wagi ciężkiej, uważa jednak, że wszyscy powinni być zadowoleni, pomimo zarzutów Amnesty International oskarżającej Arabię Saudyjską o łamane praw człowieka.
– Takie walki mogą zmienić sport na zawsze. Joshua to kultowy wojownik, może walczyć wszędzie: w Arabii Saudyjskiej, w Chinach czy Nigerii, a nie tylko na Wyspach Brytyjskich, w nowojorskiej Madison Square Garden czy Las Vegas – twierdzi jeden z najpotężniejszych promotorów zawodowego boksu.
Joshua dostanie więcej
Hearn nie przeczy, że przy podejmowaniu tej decyzji ważne były pieniądze. 100 mln dolarów na organizację (w tym na gaże obu pięściarzy), jakie zagwarantowała strona saudyjska, to znaczący zastrzyk finansowy.
Wygląda jednak na to, że najmniej zarobi urzędujący mistrz, Meksykanin Andy Ruiz Jr., posiadacz trzech pasów (IBF, WBA, WBO), które 1 czerwca odebrał w Nowym Jorku Joshui, wygrywając z nim sensacyjnie przed czasem. 9 mln dolarów to suma, jaką miał zagwarantowaną w kontrakcie, gdyby doszło do rewanżu, ale teraz uważa, iż należy mu się więcej, i grozi, że nie przystąpi do pojedynku.
Joshua, który jest muzułmaninem, będzie po walce znacznie bogatszy. Choć od 1 czerwca nie jest już mistrzem świata, to wcześniej podpisał kontrakt gwarantujący mu rewanż i zabezpieczający finansowo w przypadku drugiego pojedynku.