35-letni pięściarz z Czelabińska znany jest z nokautów, które fundował rywalom, pamiętne były też jego dwie porażki z Andre Wardem (pierwsza kontrowersyjna) i sensacyjna przegrana z o rok młodszym Alvarezem, który w ubiegłym roku znokautował go w Atlantic City i zabrał pas WBO.
Kowaliow od dawna mieszka w USA, ostatnio nawet kupił w Palm Beach na Florydzie piękny dom za kilka milionów dolarów. Ameryka poznała go też z innej strony, sam zresztą o swoich problemach mówi. Nadużywał alkoholu, po przegranych z Wardem wpadł w depresję i szukał pocieszenia u greckich mnichów. Nad głową wisi mu też proces, który wytoczyła mu podobno pobita przez niego była modelka Jamie Frontz. Żąda ona od Kowaliowa 8 mln dolarów, pięściarzowi grozi również czteroletni pobyt w więzieniu.
Nic dziwnego, że do rewanżu z Alvarezem Rosjanin przystępował we Frisco (Teksas) z nożem na gardle. Wiedział, że tylko wygrana pozwoli mu wrócić do świata mistrzów. Kolejny raz zmienił trenera i związał się z Buddym McGirtem, który kiedyś krótko współpracował z Tomaszem Adamkiem.
McGirt, były mistrz świata, pozwolił Rosjaninowi uwierzyć w siebie. Chwalił jego lewy prosty, który miał być kluczem do zwycięstwa.
Nie był to dla Kowaliowa łatwy pojedynek. Choć Lisa Giampa (120:108) widziała wszystkie rundy wygrane przez niego, to bliżsi prawdy byli dwaj pozostali sędziowie, punktując 116:112 dla Rosjanina – byłego i znów aktualnego mistrza świata.