Jan Szczepański: podchodził pod rywala jak kot

Kolejny wielki polski pięściarz nie żyje. Jan Szczepański był mistrzem olimpijskim (1972) i mistrzem Europy (1971).

Aktualizacja: 17.01.2017 19:46 Publikacja: 17.01.2017 19:23

Jan Szczepański: podchodził pod rywala jak kot

Foto: Wikimedia Commons

– Janek był wspaniale wyszkolony technicznie. Wszyscy wspominają jego lewy prosty, ale bił się też znakomicie w półdystansie. Miał świetny refleks i pracę nóg. To była zawzięta bestia, nigdy nie odpuszczał – mówi „Rzeczpospolitej" Janusz Gortat, brązowy medalista olimpijski (1972 i 1976).

Podczas igrzysk w Monachium 33-letni Szczepański walczył z ogromnym czyrakiem na prawej pięści. Po interwencji chirurgicznej brał antybiotyki, ale dał radę. Znów był najlepszy, tak jak rok wcześniej w Madrycie, gdzie sięgnął po złoto mistrzostw Europy. Też w wadze lekkiej (60 kg).

Reprezentacyjne początki nie zapowiadały takich sukcesów. Debiut w mistrzostwach Europy (1961) był nieudany i wydawało się, że szybko nie wróci do pełnego bokserskich znakomitości zespołu Feliksa Stamma, tym bardziej że lekarze wykryli u niego arytmię serca i pięściarz warszawskiej Legii dostał zakaz uprawiania sportu.

To był trudny czas w jego życiu. Warto obejrzeć film Filipa Bajona „Powrót" z grającym samego siebie Szczepańskim, by to zrozumieć. Ale wrócił, arytmia zniknęła tak samo niespodziewanie, jak się pojawiła. – Pamiętam jego sparingi – opowiada Gortat. – To były wojny na śmierć i życie. Janek nie znał się na żartach również wtedy, gdy graliśmy w piłkę nożną czy koszykówkę. Był przy tym nieobliczalny. Jak mu coś leżało na wątrobie, to wygarnął bez względu na okoliczności. Bywało, że przerywał trening i wychodził. Ale w ringu przyjemnie było na niego patrzeć. To był taki ringowy cwaniak z bokserskim oczkiem. A przy tym wielki technik i indywidualista, chciał robić wszystko po swojemu – wspomina Gortat.

Jerzy Rybicki, ostatni polski mistrz olimpijski (1976), pamięta pierwszy wspólny sparing. – Chwilami nie wiedziałem, gdzie jest. Nogi miał niesamowite, inteligencję ringową i refleks również. Podchodził pod rywala jak kot.

– Miałem 12 lat, gdy walczył o olimpijskie złoto – mówi Krzysztof Kosedowski, brązowy medalista igrzysk w Moskwie (1980). – Później jeszcze kilka razy widziałem ten pojedynek, estetycznie piękny, taki obrazeczek jak z Komunii Świętej. On miał po prostu dar boży.

Scena z filmu Marka Piwowskiego „Przepraszam, czy tu biją", gdy grający milicjantów Szczepański i Jerzy Kulej bawią się w boks w komisariacie, warta jest Oscara.

Kuleja nie ma od blisko pięciu lat, w minioną niedzielę w szpitalu w Warszawie zmarł Szczepański, kilka miesięcy temu potrącony przez autobus.

– Janek był wspaniale wyszkolony technicznie. Wszyscy wspominają jego lewy prosty, ale bił się też znakomicie w półdystansie. Miał świetny refleks i pracę nóg. To była zawzięta bestia, nigdy nie odpuszczał – mówi „Rzeczpospolitej" Janusz Gortat, brązowy medalista olimpijski (1972 i 1976).

Podczas igrzysk w Monachium 33-letni Szczepański walczył z ogromnym czyrakiem na prawej pięści. Po interwencji chirurgicznej brał antybiotyki, ale dał radę. Znów był najlepszy, tak jak rok wcześniej w Madrycie, gdzie sięgnął po złoto mistrzostw Europy. Też w wadze lekkiej (60 kg).

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Boks
Boks. Polskie pięściarki wywalczyły kwalifikacje olimpijskie
Boks
Anthony Joshua nokautuje jak dawniej. Kto następnym rywalem?
Boks
Walka Joshua – Ngannou. Miliony na ringu w Rijadzie
Boks
Walka Fury - Usyk. Czekając na cud i szczęście
Boks
Znany polski bokser przyłapany na dopingu. Jest wieloletnia dyskwalifikacja