Nokaut w Brentwood, w ogrodzie Eddiego Hearna, gdzie potężny promotor w rodzinnej posiadłości organizuje pandemiczne gale bez publiczności, odbił się szerokim echem.
Tym bardziej że Rosjanin 2 września skończy 41 lat i wydawało się, że wiek będzie w tym starciu jego drugim przeciwnikiem. Ten pierwszy, Dillian Whyte, urodzony na Jamajce obywatel Wielkiej Brytanii, jest o dziewięć lat młodszy, ale nie tylko z tego powodu uważany był za faworyta. I do końca czwartej rundy potwierdzał te opinie. Walczył rozważnie, nie szukał awantury, mając świadomość, że ciosy ulubieńca Władimira Putina wciąż sporo ważą.
To Rosjanin padał na deski, nie on. Najpierw po dwóch mocnych prawych Whyte’a popartych lewym sierpowym, a pod koniec tej samej, czwartej rundy, po lewym podbródkowym, będącym odpowiedzią na atak Powietkina.
– Nie czułem się jednak zraniony, miałem wszystko pod kontrolą, wiedziałem, że w kolejnym starciu muszę go czymś zaskoczyć. Wcześniej próbowałem prawym podbródkowym, nie wyszło, więc pomyślałem, że spróbuje lewym z dołu – powie później Powietkin, podobnie jak Whyte, były kickbokser.
Efekt przeszedł jego najśmielsze oczekiwania, to był jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy cios w karierze byłego mistrza świata i Europy, złotego medalisty igrzysk w Atenach (2004), który na zawodowym ringu przegrał tylko z Władimirem Kliczką i Anthonym Joshuą.