Kownacki ma 30 lat, 191 cm wzrostu i prawie 120 kg wagi. Wszystkie 19 zawodowych walk wygrał, w tym 15 przed czasem. Osiem lat starszy Amerykanin meksykańskiego pochodzenia mówi, że jak przegra, to przejdzie na emeryturę. Ale zaraz dodaje, że jest znakomicie przygotowany i trzeba się z nim liczyć.
Chris Arreola trzykrotnie walczył o mistrzostwo świata (z Witalijem Kliczką, Bermane Stiverne'em i Deontay'em Wilderem) i za każdym razem schodził z ringu pokonany przed czasem. Wygrali z nim też Tomasz Adamek w 2010 roku oraz Stiverne w ich pierwszym pojedynku, ale obaj na punkty.
Adamek mówi, że Arreola mocno bije i jest odporny na ciosy, ale Kownacki to jednak czołg nowszej generacji, od pierwszego gongu rusza do ataku i się nie zatrzymuje.
Dla urodzonego w Łomży Polaka, który od siódmego roku życia mieszka w Nowym Jorku, będzie to dziewiąta walka w Barclays Center na Brooklynie. To jego drugi dom, tam spędził dzieciństwo, tam nauczył się boksu. Chciał konfrontacji z Arreolą, bo to pięściarz stylowo podobny do niego, preferuje atak i wymiany ciosów.
Kownacki ma nadzieję, że walka dobrze się sprzeda i będzie po niej pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej, osiągnie to, co nie udało się Andrzejowi Gołocie, Tomaszowi Adamkowi, Albertowi Sosnowskiemu i Arturowi Szpilce. Ma plan, by wygrać z Arreolą szybciej niż trzy lata temu Wilder, mistrz WBC. Król nokautu z Alabamy potrzebował ośmiu rund. On uważa, że znokautuje Arreolę wcześniej. Tak jak ostatniego rywala Geralda Washingtona, którego rozbił już w drugiej rundzie, a Wilder dopiero w piątej.