Na świecie tego typu programy nie są niczym niezwykłym – akcjonariusze różnych firm mogli liczyć na rabaty za zakup samochodów, biletów lotniczych czy korzystanie z usług oferowanych przez spółki. Także w Polsce zdarzały się bonusy dla akcjonariuszy. Ale nie na taką skalę.

Koncern tłumaczy swój plan współodpowiedzialnością za rozwój rynku kapitałowego w naszym kraju, zwłaszcza w kontekście spadku aktywności Polaków na giełdzie. Spółka chce także zająć się edukacją. Temu ma służyć uruchomienie Akademii Inwestowania w przyszłym roku. Jak tłumaczy prezes PKN Orlen, to ukłon w stronę inwestorów indywidualnych, z którymi chce budować długoterminowe relacje. Korzyść z punktu widzenia firmy jest oczywista – niewielkim w sumie kosztem zyskuje wiernych akcjonariuszy i jednocześnie lojalnych klientów. Ale – w przeciwieństwie do korporacyjnej polityki rabatowej – za programem „Orlen w kieszeni" stoi coś więcej.

Polski rynek kapitałowy nie cieszy się ostatnio szczególnymi względami drobnych inwestorów. Jeśli zatem za ich edukację zabierze się największa firma w regionie, to – biorąc pod uwagę skalę – może to coś zmienić. Pod warunkiem jednak, że naprawdę będzie to projekt, łączący relacje inwestorskie ze społeczną odpowiedzialnością biznesu, a nie stanie się sprytnym posunięciem marketingowym, służącym powiększeniu akcjonariatu za cenę rabatów na paliwo. Zobaczymy. Trzymam kciuki, ale za jakiś czas powiem sprawdzam. Ciekawe, co na to inni narodowi czempioni notowani na GPW. W sumie Narodowy Program Edukacji Kapitałowej połączony z systemem ulg i rabatów mógłby wyciągnąć miliardy złotych pochowane w skarpetach, co na pewno nie zaszkodziłoby gospodarce.