Andrzej Stec: To nie czarny łabędź

Dla inwestorów z całego świata, podobnie jak dla większości innych obserwatorów amerykańskiego spektaklu, zwycięstwo Donalda Trumpa okazało się zaskakujące.

Publikacja: 10.11.2016 07:39

Andrzej Stec: To nie czarny łabędź

Foto: Fotorzepa

Na rynkach finansowych przejawiło się to słabnącym dolarem czy drożejącym złotem. W środę od rana przez świat toczyła się fala przeceny na giełdach. Niepewność słabła jednak z godziny na godzinę. Tylko indeks giełdy rosyjskiej świecił na zielono. W Polsce szwajcarski frank czy euro kosztowały mniej niż dzień wcześniej.

Armagedonu zatem nie było, a Trump nie okazał się czarnym łabędziem (w świecie finansów to symbol niespodzianki, która wywołuje popłoch i gwałtowną zmianę nastrojów). Być może dlatego, że dzisiaj na świecie czarnych łabędzi nie brakuje. Może być nim na przykład tąpnięcie w gospodarce chińskiej, nieobliczalne skutki Brexitu, bankructwo jakiegoś europejskiego kraju czy narastające ryzyko geopolityczne (konflikt na Ukrainie, w Syrii). Tak więc nie bójmy się Trumpa. Wśród maklerów przeważają wręcz głosy, że mamy do czynienia ze zwykłą aktualizacją systemu, która historycznie dokonuje się za oceanem co najmniej raz na osiem lat.

Czego się zatem spodziewać po nowym prezydencie USA? Jeszcze większego protekcjonizmu? Pewnie tak. Pytanie, co z negocjacjami w sprawie TTIP, czyli transatlantyckiego wolnego handlu. Ograniczenia napływu imigrantów? Być może. Mocne stanowisko z kampanii przeciwko interesom Chin (według Trumpa Chiny manipulują juanem) w praktyce zamieni się zapewne w kompromisowe rozwiązania handlowe. Wszak Chiny to największy zagraniczny wierzyciel USA (mają obligacje warte 1,4 bln dol., w rękach wszystkich zagranicznych inwestorów są papiery o wartości ok. 6 bln dol.).

Pozostaje jeszcze pytanie, co to wszystko oznacza dla Polaków. Wydaje się, że od skutków gospodarczych ważniejsza jest kwestia geopolityki, w tym stosunek USA do poczynań Rosji. Tymczasem nad Polską krążą nasze własne czarne łabędzie. Są nimi słabnące inwestycje, zanikające środki unijne czy chociażby emocje polityczne, które niepotrzebnie zwiększają i tak już wysoką niepewność przedsiębiorców.

Kampania wyborcza wszędzie, a zwłaszcza w USA, rządzi się swoimi prawami. Trzeba się mocno wyróżniać. I błyszczeć. A już pierwsze publiczne przemówienie prezydenta elekta zaskoczyło inwestorów równie mocno jak wynik wyborów. Było gołębie, miękkie. Pod koniec handlu giełdy w Europie świeciły już na zielono. Za oceanem – również.

Na rynkach finansowych przejawiło się to słabnącym dolarem czy drożejącym złotem. W środę od rana przez świat toczyła się fala przeceny na giełdach. Niepewność słabła jednak z godziny na godzinę. Tylko indeks giełdy rosyjskiej świecił na zielono. W Polsce szwajcarski frank czy euro kosztowały mniej niż dzień wcześniej.

Armagedonu zatem nie było, a Trump nie okazał się czarnym łabędziem (w świecie finansów to symbol niespodzianki, która wywołuje popłoch i gwałtowną zmianę nastrojów). Być może dlatego, że dzisiaj na świecie czarnych łabędzi nie brakuje. Może być nim na przykład tąpnięcie w gospodarce chińskiej, nieobliczalne skutki Brexitu, bankructwo jakiegoś europejskiego kraju czy narastające ryzyko geopolityczne (konflikt na Ukrainie, w Syrii). Tak więc nie bójmy się Trumpa. Wśród maklerów przeważają wręcz głosy, że mamy do czynienia ze zwykłą aktualizacją systemu, która historycznie dokonuje się za oceanem co najmniej raz na osiem lat.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację