Co za tym idzie, mniej ludzi ulegnie wypadkom przy pracy. Robotyzacja to też remedium na brakujących pracowników. Jak piszemy dziś w „Rzeczpospolitej", robotyzacja to również okazja, by zwiększyć moce produkcyjne, co wcale nie jest takie proste w tradycyjnej gospodarce opartej na sile ludzkiej, bo coraz bardziej brakuje rąk do pracy.

O hossie na rynku pracownika świadczy fakt, że 40 proc. pracodawców planuje zatrudniać jesienią tego roku – część firm zwiększa zatrudnienie, a część musi uzupełnić braki po odejściu pracowników. To niesamowity wynik nie tylko ze względu na skalę poszukiwanych pracowników, ale i porę roku. Nowych rąk do pracy poszukuje się na początku roku, a nie w drugiej jego połowie.

Co ciekawe, z badań Work Service wynika, że tylko 11 proc. pracodawców planuje podwyżki. Tak też mobilność pracowników nie ustanie i działy HR w najbliższych miesiącach będą miały pełne ręce roboty. Lecz zasoby ludzkie nie są niewyczerpane, a napływ siły roboczej z zagranicy nie rozwiąże wszystkich problemów. Obcokrajowcy dostają czasowe pozwolenie na pracę, a także muszą odnawiać swój pobyt w Polsce, co oznacza ich absencję w pracy. Ponadto, jak pokazują badania, firmy coraz częściej poszukują pracowników średniego szczebla, a tych od razu z zagranicy nie da się zatrudnić, bo muszą dogłębnie poznać specyfikę zawodu/branży w Polsce.

Do nieskomplikowanych prac coraz częściej zatrudnia się roboty, choć proces ten nie jest szybki, średnio trwa dwa lata.

Robot nie domaga się podwyżek i nie strajkuje, choć wymaga skrupulatnych przeglądów. Ale jest i druga strona medalu. Urządzenie też nie płaci podatków i składek na ZUS, co oznacza, że budżet i emerytury będą chudsze.