GetBack, swoją działalność finansował przede wszystkim emisjami obligacji (niespłacony dług z tego tytułu to ponad 2 mld zł) i to właśnie rynek długu korporacyjnego dziś jest jedną z największych ofiar windykatora. A skoro tak, to i spółki, które finansowały swoją działalność, korzystając z dobrodziejstw tego rynku, nagle muszą się dostosować do nowych zasad gry.

Najdobitniejszym przykładem tego są deweloperzy, którzy mają coraz większe problemy ze znalezieniem chętnych na swoje obligacje. Są spółki lepsze i gorsze, ale dziś mało kto zwraca na to uwagę. Obligacje korporacyjne kojarzone są z GetBackiem, a z czym wiąże się ta spółka, w szczególności ponad 9 tys. osobom indywidualnym, które kupiły papiery dłużne windykatora, lepiej chyba nie przypominać. Działania GetBacku i jego byłej kadry zarządzającej skutecznie podkopały zaufanie do świata finansowego. Maklerzy mówią wprost, że dziś mają problem ze sprzedażą nawet najlepszych (ich zdaniem) produktów. Na cenzurowanym znaleźli się analitycy giełdowi, audytorzy oraz (znowu) agencje ratingowe. Nie ma się temu co dziwić. Wiele osób zainwestowało w obligacje GetBacku oszczędności życia, często zresztą za namową bajkopisarzy, którzy tytułując się doradcami, dbali jedynie o kieszeń własną i swojego pracodawcy. Zapewne już nigdy nie wrócą na rynek. Jeden z twórców rynku kapitałowego Lesław A. Paga mówił, że „na rynku kapitałowym kluczową kwestią jest zaufanie. Jeśli nie będzie zaufania do firm, pośredników, a także instrumentów finansowych, to w zasadzie cały ten rynek nie ma sensu. W przypadku rynku kapitałowego fakt bycia etycznym jest kluczowy dla jego istnienia. Bycie uczciwym i posiadanie zaufania do innych, którzy w tym interesie uczestniczą, ma znaczenie absolutnie zasadnicze". Niestety, patrząc na obecny stan rynku, można faktycznie uznać, że to wszystko nie ma sensu.