Strefa euro, do której trafia aż połowa naszego eksportu, rozwija się w maju najszybciej od 2011 r. Mało tego: Ifo, wskaźnik zaufania firm w Niemczech, jest najwyższy od 1991 r. Nic dziwnego, że eksperci mówią o euforii przedsiębiorców za Odrą. To świetna informacja dla Polski, bo do Niemiec trafia aż 27 proc. naszego eksportu i koniunktura na tym rynku automatycznie przekłada się na naszą sytuację gospodarczą. Polski eksport – obok konsumpcji i inwestycji jeden z trzech silników napędzających gospodarkę – już i tak ma się nieźle. W I kwartale rósł w tempie 8 proc. Tyle tylko że to, co do wzrostu PKB doda eksport, ujmie import, a ten urósł o 12 proc. Import kwitnie, bo Polacy mają więcej w portfelach, a mocny złoty sprawia, że towary z zagranicy są tańsze.

Wzrost PKB napędzają inwestycje samorządów, które nareszcie ruszają z kopyta. Gdyby dołączyły do tego trendu również inwestycje centralne, mógłbym śmiało napisać o euforii także w Polsce.