Jak tłumaczą to liberałowie – żeby państwo mogło komukolwiek cokolwiek dać, najpierw musi mu zabrać. Budżet w znaczącej większości opiera się na wpływach z różnego rodzaju podatków, które ściąga od obywateli i firm. Państwo nie produkuje, nie sprzedaje, na upartego można by powiedzieć, że świadczy różnego rodzaju usługi, ale także na nie musimy się złożyć poprzez różnego rodzaju składki. Czyli im nam jest lepiej, tym państwo może sobie pozwolić na większą hojność wobec obywateli i zmniejszanie obciążeń fiskalnych wobec firm. Ba, tej drugiej sztuczki można także użyć wyprzedzająco, by pozwolić przedsiębiorcom szybciej urosnąć. Chyba że państwo jest bardzo niecierpliwe, a nasze na takie wygląda.

Dużo się u nas mówi o wspieraniu przedsiębiorczości, o tym, że rodzime firmy powinny być fundamentem gospodarki, że od tego, jak im się wiedzie, zależy dobrobyt nie tylko ich założycieli i zatrudnianych przez nich osób, ale – pośrednio – nas wszystkich. Widać to doskonale w raporcie Polskiej Rady Biznesu – w 2017 r. działało u nas 662 tys. przedsiębiorców, w ich rękach było 884 tys. firm, wytwarzających w sumie 35 proc. polskiego PKB. Mają oni ogromny wpływ na rynek pracy – w 2016 r. zatrudniali na umowach o pracę blisko 4 mln osób, więcej niż sektor państwowy czy międzynarodowe korporacje. Dlatego mądre państwo powinno robić wszystko, by stymulować tę kluczową dla przyszłości naszej gospodarki grupę do rozwoju, inwestycji, które i tak są trzykrotnie wyższe niż inwestycje firm zagranicznych.

Tymczasem państwo co rusz stara się przykręcać przedsiębiorcom śrubę. Według badania „Skaner MSP", przeprowadzonego w kwietniu 2018 r. przez Keralla Research, wśród największych barier utrudniających rozwój firm znajdują się: nadmierna biurokracja (37 proc. wskazań), częste zmiany prawno-podatkowe (blisko 36 proc.), rosnące wymagania związane ze sprawozdawczością (33 proc.), skomplikowany system podatkowy i szeroko rozumiane regulacje prawne. Oczywiście przedsiębiorcy zawsze będą narzekać na podatki, ale jeśli od lat jedną z barier jest niestabilność otoczenia gospodarczego, to znaczy, że państwo konsekwentnie nadcina gałąź, na której siedzi. Za kwintesencję takich paradoksów można uznać złożoną niedawno przez minister przedsiębiorczości propozycję podniesienia składek na ZUS dla przedsiębiorców. Oczywiście po drugiej stronie jest bardzo ważny dokument, jakim jest konstytucja biznesu, ale nie zmienia to ogólnej, coraz bardziej fiskalnej polityki państwa wobec biznesu. A dlaczego tak się dzieje, wyjaśnił to już Jan Kochanowski, pisząc: „Ale kto ma pieniądze, ten ma wszystko w ręku: Jego władza, jego są prawa i urzędy". To dużo wyjaśnia.