Zdrowie – od święta i na co dzień

„Zdrowia, śmiechu znad talerzy, żadnej diety – pełen luz! To po prostu się należy, w ramach planu Święta+!".

Publikacja: 22.04.2019 21:00

Zdrowie – od święta i na co dzień

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

To jedne z wielu życzeń, jakie dostałem od przyjaciół. Łączy je zdrowie, problem nas wszystkich. Szczególną rolę powinno pełnić tu państwo. Niestety, wydaje się, że traktuje ono zdrowie jako element „kreatywnej księgowości". Efekt tego będzie jeden – pieniędzy mniej, chorób więcej.

Ubiegłoroczne protesty lekarzy rezydentów zakończyły się porozumieniem z rządem. Wydatki na zdrowie miały wzrosnąć do 6 proc. PKB. Należało się więc spodziewać, że realna kwota pieniędzy będzie rosnąć tak samo. Potwierdzali to na początku kwietnia na sejmowej komisji przedstawiciele resortu zdrowia. Powtarzając jak mantrę, że to rozwiązanie jest „gwarantem wzrostu nakładów na zdrowie". W jaki sposób? Procent PKB będzie przecież z roku na rok minimalnie rósł.

Ucho od śledzia! To gwarancja, ale na kłopoty! Rząd bowiem chce liczyć te nakłady nie w stosunku do PKB z bieżącego roku, ale... do wartości sprzed dwóch lat. GUS tyle czasu potrzebuje, by policzyć oficjalne dane. Taka formuła liczenia powoduje jednak, że w 2019 r. na zdrowie pójdzie o około 10 mld zł mniej, niż gdyby liczyć, używając przewidywanego PKB na ten rok!

Dodatkowo za dwa–trzy lata globalne spowolnienie osiągnie swój szczyt. To, że dobra koniunktura odchodzi do historii, widać po wielu wskaźnikach makroekonomicznych. B20, czyli reprezentanci biznesu doradzający państwom skupionym w grupie G20, już od dłuższego czasu ostrzegają przed załamaniem światowej gospodarki. Gdy to się stanie, polski PKB poleci na łeb, na szyję. Tak jak to było w latach 2008–2009. Wówczas spadł o jedną piąta, o ok. 100 mld dol.

Rząd, mając o wiele mniej pieniędzy do dyspozycji, będzie jednak zmuszony użyć wskaźnika PKB sprzed dwóch lat, czyli sprzed kryzysu! I wydać więcej, niż posiada! Tyle że z próżnego nawet Salomon nie naleje. Pewnie więc ustawa zostanie znowelizowana albo rząd zacznie używać PKB z czasów króla Mieszka I. I znów na papierze będzie się wszystko zgadzać.

Gdy wreszcie gospodarka odbije i pieniędzy w budżecie będzie więcej, to trzeba będzie wziąć wskaźnik PKB z samego dna kryzysu. Czyli kwota realnych wydatków na zdrowie... zmaleje, licząc rok do roku. Tak właśnie wygląda owa „gwarancja wzrostu".

Do jasnej cholery, nakłady na zdrowie to nie jest jakaś zabawa w ciuciubabkę pt. „Jak oszukać na procencie, żeby zaoszczędzić na rozdawnictwo". To jest walka o ludzkie zdrowie i życie! Ludzie umierają na SOR-ach, a urzędnicy wymyślają kreatywną księgowość zdrowotną? Oprzytomnijcie!

Odsetek PKB – jeśli w ogóle stosować tę metodę – trzeba liczyć od jego wartości w danym roku! Opierając się na oficjalnych, rządowych prognozach. Bo chyba rząd ufa temu, co sam ustali? Ale najlepiej po prostu napisać, ile pieniędzy – w formie kwotowej, a nie procentowej – będzie się przeznaczać na zdrowie. Postawić sprawę jasno, a nie uciekać się do pomysłów ocierających się o „uczciwość inaczej".

I takiego zdrowia powinniśmy sobie życzyć. Od święta i na co dzień.

To jedne z wielu życzeń, jakie dostałem od przyjaciół. Łączy je zdrowie, problem nas wszystkich. Szczególną rolę powinno pełnić tu państwo. Niestety, wydaje się, że traktuje ono zdrowie jako element „kreatywnej księgowości". Efekt tego będzie jeden – pieniędzy mniej, chorób więcej.

Ubiegłoroczne protesty lekarzy rezydentów zakończyły się porozumieniem z rządem. Wydatki na zdrowie miały wzrosnąć do 6 proc. PKB. Należało się więc spodziewać, że realna kwota pieniędzy będzie rosnąć tak samo. Potwierdzali to na początku kwietnia na sejmowej komisji przedstawiciele resortu zdrowia. Powtarzając jak mantrę, że to rozwiązanie jest „gwarantem wzrostu nakładów na zdrowie". W jaki sposób? Procent PKB będzie przecież z roku na rok minimalnie rósł.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację