PRL-owski humor i druga koperta PiS

Pamiętacie Państwo dowcip z PRL o wymianie dyrektorów w przedsiębiorstwie państwowym? Odchodzący zostawia następcy trzy koperty z radami.

Aktualizacja: 09.01.2018 13:19 Publikacja: 09.01.2018 13:10

PRL-owski humor i druga koperta PiS

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Nowy ma po nie sięgać, gdy zabraknie mu pomysłów na prowadzenie firmy, słowem: dojdzie do ściany. Zaraz po nominacji sięga po pierwszą. „Zwalaj wszystko na mnie" – czyta. Więc zwala. Przynosi to efekty, ale nie na długo i firma znów jest na zakręcie. Nowy sięga więc po drugą kopertę, a tam: „zrób reorganizację". Podziałało: wszyscy zajęli się przenoszeniem kadr na parter, działu sprzedaży na szóste piętro, a stołówki do sutereny. Gdy kurz zmian opadł, kolejne problemy. Dyrektor sięga po kopertę numer trzy. A w niej rada: „przygotuj trzy koperty".

Rządząca Polską partia po dwóch latach zwalania na poprzedników („przez osiem ostatnich lat...") właśnie sięgnęła po kopertę numer dwa. Na gorąco – parę zmian w rządzie budzi zdziwienie. Bo choć po dymisji Antoniego Macierewicza i Jana Szyszki odetchnie z ulgą nie tylko polska armia i Puszcza Białowieska, to znakiem zapytania pozostaje dymisja Anny Streżyńskiej.

Odeszła z rządu osoba, która dokonała rzeczy epokowej – korzystając z publiczno-prywatnego partnerstwa z bankami otwarła dla milionów Polaków drzwi do usług e-administracji. Nowego ministra nie powołano jednak, co wraz z innymi komentatorami w pierwszej chwili zinterpretowałem jako przekazanie tych kompetencji do nowego Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii. Sprawę wyjaśniło jedno zdanie w komunikacie o zmianach w rządzie: nadzór nad resortem cyfryzacji obejmie bezpośrednio premier. Można to interpretować jako prowizorkę i poszukiwania kandydata. Po co więc zwalniano Streżyńską? By utrzymać partyjne parytety? Marny to powód.

Technologie obok przedsiębiorczości (czyli gospodarki) trafiają pod skrzydła nowej minister Jadwigi Emilewicz, dotychczasowej wiceminister rozwoju. Tu o kompetencje jestem spokojny. Rozparcelowanie Ministerstwa Rozwoju i zostawienie w nim funduszy unijnych wygląda logicznie. Nowy minister Jerzy Kwieciński da sobie tu radę, był wszak pierwszym wiceministrem rozwoju w randze członka Rady Ministrów.

Odebranie ministrowi infrastruktury i budownictwa kompetencji w sprawie budownictwa wygląda jak wyrok w zawieszeniu dla Andrzeja Adamczyka, któremu została do nadzorowaniu infrastruktura. Wprawdzie po ogłoszeniu planów restrukturyzacji rządu ślimaczące się drogowe przetargi ruszyły z kopyta, ale prawdziwy test przyjdzie jesienią, gdy skończy się umowa z firmą Kapsch na obsługę systemu poboru opłat drogowych Via Toll. Minister Adamczyk optymistycznie zakłada, że poradzą sobie z tym „krokodyle", czyli Inspekcja Transportu Drogowego. Jeśli jednak coś pójdzie nie tak, wyrok zostanie odwieszony. Via Toll zbiera ponad 2 mld zł rocznie i nikt nie pozwoli na utratę choćby części z tych przychodów.

Koniec unii personalnej między resortem rozwoju i finansów to uznanie, że od dawna kierowały się one zupełnie odmienną logiką. Bo gdy tylko minister rozwoju Morawiecki obiecał ułatwienie życia przedsiębiorcom, to minister finansów Morawiecki jeszcze bardziej przykręcał im śrubę. Nie ma żadnego powodu przypuszczać, by Teresa Czerwińska, jego następczyni w gmachu przy ul. Świętokrzyskiej, nie dała sobie rady. Dzięki świetnej koniunkturze gospodarczej odziedziczy budżet w niezłym stanie. Prawdziwe wyzwanie jednak przyjdzie, gdy gospodarka w Europie kiedyś zahamuje. Wtedy okaże się, czy bogate wydatki socjalne, rozbuchane przez PiS, nie staną się worem kamieni u szyi ciągnącym na dno finanse państwa – wraz z ministrem.

Zupełnie nie rozumiem, dlaczego kosa rządowej rekonstrukcji ominęła ministra rolnictwa, który nie daje sobie rady z opanowaniem afrykańskiego pomoru świń, atakującego Polskę od wschodu. Zaraza właśnie przekroczyła linię Wisły. I choć ten wirus ludzi nie tyka, mocno bije w hodowlę trzody i w efekcie eksport polskich wyrobów mięsnych. Gdy dotrze do dużych ferm w centrum kraju, hodowcy zaprotestują na ulicach Warszawy i będzie w rządzie rekonstrukcyjna dogrywka.

Tak więc druga koperta nie została jeszcze w pełni wykorzystana. Ale nic straconego, bo do wyborów parlamentarnych jeszcze dwa lata. Jeśli te zabiegi nie pomogą, wyborcy podadzą rządzącym kopertę numer trzy. PRL-owskie dowcipy, choć stare, zaskakująco często nabierają aktualności.

Nowy ma po nie sięgać, gdy zabraknie mu pomysłów na prowadzenie firmy, słowem: dojdzie do ściany. Zaraz po nominacji sięga po pierwszą. „Zwalaj wszystko na mnie" – czyta. Więc zwala. Przynosi to efekty, ale nie na długo i firma znów jest na zakręcie. Nowy sięga więc po drugą kopertę, a tam: „zrób reorganizację". Podziałało: wszyscy zajęli się przenoszeniem kadr na parter, działu sprzedaży na szóste piętro, a stołówki do sutereny. Gdy kurz zmian opadł, kolejne problemy. Dyrektor sięga po kopertę numer trzy. A w niej rada: „przygotuj trzy koperty".

Pozostało 85% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację