Koszty zmian muszą być do przyjęcia

Jakie wyzwania stoją przed polską energetyką w kontekście wypełnienia celów unijnej polityki klimatycznej.

Publikacja: 19.11.2018 04:10

Cała polska gospodarka, w tym także energetyka, dokonała już bardzo istotnych przemian w dziedzinie

Cała polska gospodarka, w tym także energetyka, dokonała już bardzo istotnych przemian w dziedzinie zmniejszania emisji dwutlenku węgla – podkreślali uczestnicy debaty.

Foto: Fotorzepa/PiotrGuzik

Polska szykuje się do publikacji strategii energetycznej. Trwają rozmowy z Komisją Europejską (KE) o tym, jakie mechanizmy mogą wspomóc transformację sektora w naszym kraju. O stanie tych negocjacji mówił w Rzeszowie na Kongresie 590 Krzysztof Tchórzewski, minister energii. A zaczął od pewnego jubileuszu.

– 16 listopada mijają dokładnie moje trzy lata na stanowisku ministra, na początku jeszcze bez teki, powołanego po to, by tworzyć Ministerstwo Energii. Patrząc na te trzy lata, jestem bardzo zadowolony ze współpracy z Komisją Europejską. Spotykam się tam z dużą przychylnością. Ze zrozumieniem naszych problemów i jestem tam napiętnowany dużo mniej niż w Polsce – mówił Krzysztof Tchórzewski podczas dyskusji „Unijna polityka klimatyczna i jej wpływ na Polskę".

Negocjacje z Komisją Europejską

Ostatnie rozmowy z Brukselą dotyczą m.in. kogeneracji, czyli równoczesnego wytwarzania prądu i ciepła.

– Stara ustawa wygasa z końcem roku. Borykamy się z tym tematem, bo potrzebne jest dostosowanie się do pewnych wymogów, a to, co uzyskamy w rozmowach w Komisji Europejskiej, musi być zadowalające. Według KE, jeżeli ktoś ma uzyskać pomoc publiczną, to tylko w sytuacji, gdy udowodni, że jej rzeczywiście potrzebuje. Natomiast dziś mamy zahamowanie z tą ustawą wynikające z tego, że tę pomoc chcą u nas uzyskać ci, którzy wg Komisji Europejskiej jej nie potrzebują – dodał Krzysztof Tchórzewski.

– Chcemy wejść z kogeneracją do mniejszych ośrodków, do małych miast powiatowych – zapowiedział minister. – A tam budowa zarówno sieci ciepłowniczych, jak i możliwości poniesienia własnych kosztów inwestycyjnych są dużo mniejsze, więc to wsparcie musi być dużo większe – zaznaczył.

Podkreślił, że mimo różnic wszyscy zgadzają się, że podejmowane działania mają pomóc na przykład w ograniczaniu emisji, szczególnie niskiej, która jest najgroźniejsza dla zdrowia, a którą wytwarzają m.in. gospodarstwa domowe.

Minister mówił też o rozmowach dotyczących przekształcania terenów pogórniczych np. na Śląsku.

– Programy są. Strona polska w imieniu państw górniczych zwróciła się o tego typu pomoc do Unii Europejskiej i spotkaliśmy się z przychylnością i zrozumieniem. Biorąc pod uwagę system uzgodnień w UE ten proces nie jest krótki, ale wiele wskazuje na to, że znajdą się środki na transformację gospodarczą terenów pogórniczych – zapowiedział Tchórzewski. Nie chciał jeszcze ujawniać konkretnych kwot.

Zadania dla koncernów

O wyzwaniach stojących przed spółkami energetycznymi w kontekście celów unijnej polityki klimatycznej, ale także o dotychczasowych dokonaniach swoich firm, mówili z kolei prezesi największych polskich koncernów z branży.

Henryk Baranowski, prezes PGE, wskazał, że krajowa energetyka konsekwentnie zmniejsza emisję CO2 od co najmniej 1989 roku.

– W tym czasie zmniejszyliśmy emisję dwutlenku węgla o ponad 30 proc. Przez niemal wszystkie te lata Polska wyłożyła ogromne pieniądze na to, żeby się do tego trendu dostosować – mówił prezes PGE.

Podał przykład zmian w Grupie PGE: – Do 2026 r. zredukujemy emisje o 60 mln ton, a to tyle, ile przez około dwa lata emituje Elektrownia Bełchatów. Jest to bardzo dobry wynik. I na tym nie koniec, bo to, co nastąpi po 2025 r., kiedy pracę zaczną kolejne źródła niskoemisyjne lub zeroemisyjne, sprawi, że redukcja emisji CO2 w Grupie PGE będzie jeszcze większa. Nasza transformacja w kierunku niskoemisyjnym jest już faktem – podkreślał Henryk Baranowski.

O stabilność przy transformacji energetyki apelował Mirosław Kowalik, prezes Enei. – Zmieniamy się po to, żeby się rozwijać, żeby gospodarka stawała się bardziej konkurencyjna. Kluczowe przy tym jest stabilne otoczenie regulacyjne. Jeżeli ono się co jakiś czas zmienia, to ma zawsze to wymiar konkurencyjny nawet w skali gospodarek – podkreślał Mirosław Kowalik.

Nawiązał też do wymogów pakietu energetyczno-klimatycznego UE wdrażanych od 2009 r.

– Od czego zaczynała Polska? Mieliśmy 4 proc. udziału OZE w mocy zainstalowanej, teraz jest 20 proc. Udział węgla był na poziomie ok. 86 proc., dziś to 70 proc. Ta transformacja się odbywa, nie tragizujmy. Firmy w sposób właściwy, tak by nie narzucać innym nieakceptowalnych reguł gry, zaczynają transformować swoje aktywa wytwórcze – akcentował Mirosław Kowalik, nawiązując do wypowiedzi szefa PGE.

Konieczność sprawiedliwej, zrównoważonej transformacji gospodarki i energetyki podkreślał również Filip Grzegorczyk, prezes Tauronu. Wskazał także na znaczenie tak dla spółek, jak i dla bezpieczeństwa energetycznego państwa, czwartkowej, pierwszej aukcji na rynku mocy.

– Ona determinuje bardzo wiele rzeczy – system wsparcia, długość funkcjonowania bloków węglowych oraz decyzje dotyczące dodatkowego capexu (inwestycje przedsiębiorstwa zwiększające jego potencjał produkcyjny – red.). Rynek mocy to nie jest jakaś idea. To są bardzo realne instrumenty – zaznaczył Filip Grzegorczyk.

Uwaga na ceny

O roli operatora systemu mówił Artur Kopijkowski-Gożuch, dyrektor zarządzający w Polskich Sieciach Elektroenergetycznych.

– Można by powiedzieć, że rola operatora jest neutralna. Ale to nie jest prawda. Na koniec dnia przejście przez zmieniający się rynek, zmieniające się regulacje musi nam pozwolić się dostosować do zmian. Pamiętajmy, że wszystkie większe nowe inwestycje będą wymuszały powstawanie nowych miejsc wytwarzania energii. Tę moc trzeba będzie z nich wyprowadzić. To oznacza długoletnie inwestycje w sieci – wskazał Artur Kopijkowski-Gożuch.

Zwrócił uwagę na to, że zarządzanie mocą ze źródeł konwencjonalnych jest bardziej przewidywalne i w tym sensie łatwiejsze do zarządzania. Natomiast jest to o wiele trudniejsze w odniesieniu do OZE – na przykład w przypadku dużych farm wiatrowych, gdy wieje wiatr ma miejsce wielka produkcja energii, jak wiatru nie ma, to tej energii brak, a cały system w obu przypadkach musi pozostać zbilansowany.

– Wszystkie działania, o których mówiliśmy, pociągają za sobą koszty. Dlatego musimy mówić, że te koszty muszą być akceptowalne. Gdy produkujemy energię, to nie możemy w nieskończoność zwiększać jej kosztów, bo ta cena stanie się nieakceptowalna społecznie – mówił w podsumowaniu dyskusji minister Krzysztof Tchórzewski. – Musimy wybrać swoją drogę, która nas zaprowadzi do miejsca, w którym będziemy mieli równocześnie czyste powietrze oraz zapewniony rozwój gospodarczy, a więc będziemy mieli zbudowane nowe źródła energii. I wtedy będziemy mogli się zastanawiać, czy możemy likwidować stare. ©?

Opinia

Henryk Baranowski, prezes PGE

Naszym celem jest, żeby emisja CO2 w Grupie PGE malała. Dzięki długiej liście projektów inwestycyjnych i modernizacyjnych do 2026 r. zredukujemy emisję o 60 mln ton, a to tyle, ile przez mnie więcej dwa lata emituje Elektrownia Bełchatów. To pokazuje, że jest to bardzo dobry wynik. I na tym nie koniec, bo to, co nastąpi po 2025 r., kiedy pracę zaczną kolejne źródła niskoemisyjne lub zeroemisyjne, sprawi, że redukcja emisji CO2 w Grupie PGE będzie jeszcze większa.

Trend dekarbonizacji, czyli odchodzenia od wykorzystania węgla, jest coraz silniejszy i dotyczy całej gospodarki, a nie tylko sektora energetycznego. Pytanie zasadnicze brzmi, ile ta rewolucja będzie kosztowała przeciętnego Kowalskiego czy Schmidta, ponieważ cena transformacji energetyki musi być akceptowalna społecznie. Ceny energii nie mogą dotknąć poszczególnych obywateli, a to oznacza, że nie może ona znacząco urosnąć albo muszą powstać mechanizmy kompensujące ten wzrost, tak jak obecnie w Polsce. To jedna strona medalu.

Druga jest taka, że w wyniku tego trendu w Europie zakłady przemysłowe, takie jak huty, są zamykane, ale one nie znikają. One się przenoszą tam, gdzie nie są nakładane tak wyśrubowane ograniczenia środowiskowe, czyli do Indii, Indonezji, Chin. I patrząc z punku widzenia globalnego – nic się nie zmienia. One wciąż emitują tyle, ile emitowały. Z punktu widzenia Europy żyje się nam przyjemniej, ale w skali globu poziom emisji jest mniej więcej taki sam. I tak będzie, dopóki ktoś nie wymyśli, jak zrezygnować ze stali, jak magazynować energię odnawialną na wielką skalę, wreszcie jak skutecznie przekonać pojedyncze państwa do tego, by nie korzystały z własnych zasobów surowców energetycznych.

Ale w Europie jesteśmy w trendzie dekarbonizacyjnym i polska energetyka zmienia się co najmniej od 1989 roku. W tym czasie zmniejszyliśmy emisję dwutlenku węgla o ponad 30 proc. Przez te wszystkie lata Polska wyłożyła ogromne pieniądze na to, żeby się do tego trendu dostosować. Patrząc na wyniki ograniczenia szkodliwych emisji dwutlenku siarki czy tlenków azotu, można powiedzieć, że zostaliśmy liderem tych zmian. Przed nami stawia się jednak kolejne, coraz ostrzejsze cele. Inwestycje, które pozwolą zrealizować te nowe cele, wymagają od nas gigantycznych nakładów finansowych, bo technologie redukujące emisje są drogie.

PGE, przyjmując nową strategię w 2016 r., oparła ją na założeniu, że firma znajduje się w okresie transformacji, a to wiąże się z dużą zmiennością, która wymaga od nas elastyczności. I tacy staramy się być.

Na przykład w 2016 r. zdecydowaliśmy, że mamy kilka opcji strategicznych. Pierwsza z nich to budowa nowych bloków węglowych, m.in. w Elektrowni Dolna Odra. Minęły dwa lata i podjęliśmy decyzję o zmianie paliwa na gazowe, czyli na bardziej przyjazne środowisku. I nie będzie to blok na 500 MW, ale dwa na 1000 MW. Druga opcja – zresztą z bardzo ambitnym celem – że mamy jako grupa być liderem na rynku odnawialnych źródeł energii (OZE). Ten cel to udział 25 proc. w roku 2030. I znów analiza megatrendów pokazuje, że aby go zrealizować, należy rozwijać energetykę wiatrową na morzu, bo to jest ten kierunek, który chroni nas przed wysokimi kosztami polityki klimatycznej w postaci obowiązkowego kupowania uprawnień do emisji CO2. Ten wybór wydaje nam się w tym momencie najbardziej perspektywiczny, bo wiatraki na morzu, chociaż kosztowne na etapie realizacji, takich emisji w trakcie eksploatacji nie mają wcale.

Jednocześnie jednak podjęliśmy decyzję o tym, że dwa bloki węglowe w Opolu i jeden w Turowie zostaną ukończone. Dlaczego? Dlatego, że są to nowoczesne i wysokosprawne jednostki, które są niezbędne z punktu widzenia bezpieczeństwa dostaw energii dla gospodarki, a jednocześnie pozwalają wyprodukować tę samą ilość energii z dużo mniejszym śladem węglowym niż stare jednostki. Podobnie zachowują się Niemcy, którzy – mało kto o tym wie – otwierają właśnie nową kopalnię odkrywkową, mimo że węgiel brunatny jest na cenzurowanym. ©?

Polska szykuje się do publikacji strategii energetycznej. Trwają rozmowy z Komisją Europejską (KE) o tym, jakie mechanizmy mogą wspomóc transformację sektora w naszym kraju. O stanie tych negocjacji mówił w Rzeszowie na Kongresie 590 Krzysztof Tchórzewski, minister energii. A zaczął od pewnego jubileuszu.

– 16 listopada mijają dokładnie moje trzy lata na stanowisku ministra, na początku jeszcze bez teki, powołanego po to, by tworzyć Ministerstwo Energii. Patrząc na te trzy lata, jestem bardzo zadowolony ze współpracy z Komisją Europejską. Spotykam się tam z dużą przychylnością. Ze zrozumieniem naszych problemów i jestem tam napiętnowany dużo mniej niż w Polsce – mówił Krzysztof Tchórzewski podczas dyskusji „Unijna polityka klimatyczna i jej wpływ na Polskę".

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami
Biznes
Wojna rozpędziła zbrojeniówkę
Biznes
Standaryzacja raportowania pozafinansowego, czyli duże wyzwanie dla firm
Biznes
Lego mówi kalifornijskiej policji „dość”. Poszło o zdjęcia przestępców
Biznes
Rząd podjął decyzję w sprawie dyplomów MBA z Collegium Humanum