Rząd więcej firmom zabierze, niż da poprzez ulgi

Premier Mateusz Morawiecki chwali się, że korzystne rozwiązania podatkowe przyniosą biznesowi nawet 6 mld zł w przyszłym roku. Milczy jednak na temat nowych obciążeń fiskalnych.

Aktualizacja: 30.09.2020 09:51 Publikacja: 29.09.2020 21:00

Rząd więcej firmom zabierze, niż da poprzez ulgi

Foto: AFP

Na owe 6 mld zł, o których mówi premier, składa się przede wszystkim estoński CIT, czyli nowa ulga proinwestycyjna, która ma wejść w życie od stycznia 2021 r. Z szacunków resortu finansów wynika, że z tego tytułu w firmach zostanie 5 mld zł (w przyszłym roku), które będzie można przeznaczyć na rozwój.

Czytaj także: Pakiet podatkowy dla firm i budżet na 2021 rok

Sporo korzyści dla biznesu, zwłaszcza tego mniejszego, przynieść ma zwiększenie limitu przychodów uprawniającego do ryczałtowego PIT, a także wyższy limit uprawniający do korzystania z obniżonej, 9-procentowej stawki CIT. W efekcie firmy mają płacić niższe podatki – odpowiednio o ok. 0,9 mld zł oraz 0,4 mld zł.

– Oczywiście, takie rozwiązania można ocenić pozytywnie, choć naszym zdaniem firmy nie skorzystają z estońskiego CIT w takiej skali, jak oczekuje rząd – mówi Sonia Buchholtz, ekspertka ekonomiczna Konfederacji Lewiatan. – Gorzej, że z jednej strony rząd nagłaśnia pozytywne zmiany w systemie podatkowym, a z drugiej przemilcza te niekorzystne – zaznacza.

Okazuje się, że tych niekorzystnych propozycji jest całkiem sporo. Od 2021 r. zacznie obowiązywać (zapowiadany zresztą od kilku lat) podatek od sprzedaży detalicznej, który ma przynieść budżetowi państwa 1,45 mld zł. Promocja prozdrowotnych wyborów konsumentów, czyli tzw. opłata cukrowa, ma zasilić finanse państwa kwotą 3,35 mld zł, a opłata mocowa (która obciąży firmy i konsumentów) – kwotą 6,1 mld zł.

– W sumie tylko z tych trzech pozycji w projekcie budżetu na przyszły rok mamy ok. 11 mld zł nowych obciążeń, prawie dwa razy więcej niż nowe ulgi – analizuje Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. – A przecież to nie wszystko – podkreśla Dudek.

Stricte podatkowym obciążeniem będzie najnowszy pomysł resortu finansów wprowadzany pod hasłem uszczelniania systemu podatkowego, czyli opodatkowanie spółek komandytowych. Fiskus ma na tym zyskać niebagatelne 1,74 mld zł rocznie (po uwzględnieniu zwolnienia z podatku dla komandytariuszy, bez zwolnienia – 2 mld zł), z kolei na tzw. zniesieniu ulgi abolicyjnej – ok. 0,2 mld zł.

– Wciąż tli się też ryzyko oskładkowania wszystkich umów zlecenia, co może kosztować przedsiębiorców ok. 2,5 mld zł, ryzyko zniesienia 30-krotności w składkach ZUS (ok. 5 mld zł) czy oskładkowania umów o dzieło. Byłby to ogromny cios dla pracodawców – ostrzega Dudek.

Jego zdaniem po podsumowaniu ulg i nowych obciążeń bilans na 2021 r. wypada jednak niekorzystnie dla biznesu. – Faktycznie, zarówno w przeszłości, jak i na 2021 rok rząd w jednym miejscu wprowadza rozwiązania zmniejszające obciążenia, tak by ulżyć podatnikom, w innym zaś miejscu je zwiększa – przyznaje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

– Można odnieść wrażenie, że polityka podatkowa czasami sprowadza się do tego, że jeśli zapowiadana jest jakaś ulga, to szuka się sposobu, jak ją sfinansować. I kończy się to dokręceniem śruby fiskalnej w innym miejscu – komentuje Kozłowski.

Eksperci podkreślają, że o ile w poprzednich latach taka praktyka mogła przejść prawie niezauważona, o tyle w 2021 r., gdy gospodarka wciąż będzie w sytuacji kryzysowej, jest po prostu niepożądana.

– To prawda, że większość z tych nowych danin i podatków została zapowiedziana jeszcze przed pandemią. Ale zamiast je obecnie wdrażać, rząd mógłby z nich zrezygnować. Gospodarka potrzebuje obecnie prawdziwych zachęt do inwestycji, do rozwoju, a nie nowych obciążeń – mówi Sonia Buchholtz.

– Moment na wprowadzenie nowych danin jest rzeczywiście bardzo zły, w 2021 r. gospodarka zaledwie odbije się od dna – dodaje Sławomir Dudek.

– Problem polega na tym, że rząd chce kontynuować realizację różnych „politycznych", obiecanych już programów, choćby takich jak dodatkowe emerytury. Jeszcze przed kryzysem nie było trwałych źródeł finansowania tych pomysłów, oparto je na dochodach jednorazowych. Teraz trzeba łatać tę dziurę – wyjaśnia Dudek.

Na owe 6 mld zł, o których mówi premier, składa się przede wszystkim estoński CIT, czyli nowa ulga proinwestycyjna, która ma wejść w życie od stycznia 2021 r. Z szacunków resortu finansów wynika, że z tego tytułu w firmach zostanie 5 mld zł (w przyszłym roku), które będzie można przeznaczyć na rozwój.

Czytaj także: Pakiet podatkowy dla firm i budżet na 2021 rok

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Biznes
Rewolucyjny lek na odchudzenie Ozempic może być tańszy i kosztować nawet 20 zł
Biznes
Igor Lewenberg, właściciel Makrochemu: Niesłusznie objęto nas sankcjami
Biznes
Wojna rozpędziła zbrojeniówkę
Biznes
Standaryzacja raportowania pozafinansowego, czyli duże wyzwanie dla firm
Biznes
Lego mówi kalifornijskiej policji „dość”. Poszło o zdjęcia przestępców